Czy wyglądająca jak sok jabłkowy mieszanka kilkudziesięciu bakterii i grzybów, rzeczywiście może zrewolucjonizować rolnictwo całego świata? Szukając odpowiedzi "karmiłam” złocistym płynem kwiaty doniczkowe, koty, a nawet gości.
\
Najpierw wpadła mi w ręce niewielka broszurka, której autor już w tytule obiecuje "rewolucję”. Potem trafiłam na internetowe fora i ludzi, którzy chętnie opowiedzieli o swoich doświadczeniach. I tak się zaczęło.
Trawa oszalała
Potrojenie plonów z hektara (na polach ryżowych), osiem kolb kukurydzy na jednej łodydze, 300 (a nie 30) pomidorów koktajlowych z jednego krzaczka. "Skutki uboczne” to czyste powietrze i żyźniejsza gleba na plantacji – już we wstępie "Rewolucji w ochronie naszej planety” prof. Teruo Higa przywołuje rewelacyjne wyniki swoich doświadczeń. – Jesteśmy w stanie wyprodukować żywność dla 20 miliardów ludzi – przekonuje.
Jak? Stosując Efektywne Mikroorganizmy (potocznie EM-y), czyli specjalnie wyselekcjonowaną mieszankę bakterii tlenowych, beztlenowych i grzybów. – Odkrycia dokonałem przez nieuwagę. Więcej w tym było szczęścia niż rozumu – przyznaje po latach naukowiec z Uniwersytetu Ryukyus w Okinawie.
Zdecydowany zwolennik nawozów sztucznych i herbicydów zagorzałym ekologiem stał się przez przypadek. Badając doświadczalne uprawy mandarynek, coraz częściej uskarżał się na wysypki, alergie i zmęczenie. Szybko połączył te objawy ze stosowaną w sadach chemią. Zamknął się w laboratorium i zaczął szukać własnej alternatywy dla rolnictwa. Był rok 1977. Na sukces musiał poczekać pięć lat.
Bakterie na trawnik
– Rezultaty moich badań były godne pożałowania. Wyselekcjonowane pojedyncze szczepy dawały dobre efekty w uprawie jednego gatunku, ale drugiego już nie. Kręciłem się w miejscu – wspomina Higa. Na właściwą drogę zboczył przypadkiem: – Przebadane bakterie wylewałem na trawnik przed laboratorium. Po tygodniu zauważyłem, że trawa w tym miejscu była znacznie bujniejsza. Wtedy mnie olśniło: to musi być mieszanka!
Przez kolejne lata naukowiec zbierał bakterie z korzeni drzew, kompostu, sosu sojowego. W końcu udało mu się skomponować unikatową mieszankę mikroorganizmów. Tak rozpoczęła się światowa kariera EM-ów i profesora z Okinawy.
Pierwsza prezentacja "wynalazku” w USA (w 1986 roku) spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem. Ale w kraju, gdzie rolnictwo podporządkowane jest kilku wielkim koncernom, a farmerzy uzależnieni od bankowych kredytów, technologia nawiązująca do tradycyjnych upraw naszych pradziadków nie ma szans. Do Polski pierwsze tysiąc litrów japońskich EM-ów trafia pod koniec lat 90. za sprawą prof. Zenona Schneidera. Naukowiec prowadził doświadczenia m.in. z rzepakiem (roślina nie umiera już w niskiej temperaturze) czy konopiami (w ciągu 4 miesięcy osiągają wysokość 4 metrów).
W 2000 roku w Janowcu nad Wisłą powstaje Greenland Technologia EM, firma sprzedająca mikroorganizmy na japońskiej licencji. Regionalne centra mikroorganizmów tworzy też ProBiotics Polska, firma korzystająca z technologii opracowanej przez ucznia japońskiego profesora Matthew Wooda. Preparaty dostają atesty Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach i służb weterynaryjnych.
Fabryka
W lipcu tego roku w Bratuszynie ma powstać "fabryka” matecznych kultur pożytecznych mikroorganizmów. – Będziemy trzecim krajem na świecie, po Japonii i USA, który będzie wytwarzał je od podstaw. To brawurowy pomysł, ale mam wielką nadzieję, że nam się uda – mówi Stanisław Kolbusz, prezes Stowarzyszenia. EkosystEM- Dziedzictwo Natury.
Polski rynek EM rozwija się najszybciej na świecie. Mieszanki mikroorganizmów zaczyna stosować coraz więcej rolników, hodowców, producentów przydomowych oczyszczalni ścieków. O ich dobroczynnym działaniu przekonują się też powodzianie.
Powódź? Damy radę
W nocy z 7 na 8 czerwca 2010 roku pękają wały na Wiśle w Janowcu. W ciągu kilku godzin woda zalewa wsie Janowice, Brześć i część Janowca. To przypadek, że dwa dni później w Państwowym Instytucie Weterynarii gości prof. Teruo Higa. W Internecie znajduję wideo ze spotkania naukowców w Puławach. – W Japonii często nawiedzają nas powodzie. Gdy woda opada, najgorszy jest odór. Pomagamy sobie wtedy EM-ami – mówi profesor i... decyduje się zrobić podlubelskiej gminie prezent: 200 000 litrów oprysku zawierającego aktywne mikroorganizmy.
Ochotnicza straż pożarna dwukrotnie opryskuje zalane tereny. Mieszkańcy dostają też EM-y do domu. Wraz z instrukcją, jak i do czego ich używać. – Od razu zniknął ten straszny zapach – wspomina dziś Tadeusz Kocoń, wójt gminy Janowiec. – Pamiętam powodzie w latach 60. czy 80. Wtedy cuchnęło jeszcze przez wiele tygodni po tym, jak woda opadła.
Wójt zaklina się, że na pewno nie uległ zbiorowej sugestii. – To nie kwestia wiary, ale wymiernych efektów. Nie tylko ja to zauważyłem.
Obok masła i chleba
Dąbrówka, niewielka wieś w okolicach Lubartowa. To właśnie tutaj na początku stanu wojennego postanowił zamieszkać Jerzy "Słoma” Słomiński, absolwent warszawskiej ASP i jedna z najbarwniejszych postaci polskiej sceny muzycznej. Dziś w okolicy swoje domy ma około 20 rodzin z całej Polski – artystów i rzemieślników, którzy postanowili "żyć w zgodzie z naturą”.
W lokalnym spożywczym białe buteleczki z charakterystycznym zielonym logo mają swoją własną półkę. – To moja wielka satysfakcja: EM-y w małym wiejskim sklepie – mówi Nicole Grospierre- Słomińska. – Wielu moich sąsiadów je stosuje.
W ten sposób udało się nieco użyźnić piaszczystą, zbyt kwaśną dąbrówkową ziemię. – Kiedyś miałam marchewki na pół palca, dziś są normalnych rozmiarów. Bo mikroorganizmy zmieniają strukturę gleby. Ziemia zaczyna przypominać gąbkę. Rośliny lepiej znoszą susze i zbyt intensywne deszcze.
Lepsza woda
Dawniej muza awangardowych plastyków, dziś ekspert od efektywnych mikroorganizmów. Z wykładami i prezentacjami jeździ po całej Polsce. Swoim słuchaczom serwuje wodę: zwykłą z kranu i z ceramicznymi koralikami EM-ów. Prosty eksperyment ma pokazać dobroczynne działanie mieszanki mikroorganizmów: taka woda jest mniej twarda i lepiej smakuje.
– Ludzie reagują bardzo pozytywnie. Zwłaszcza emeryci i renciści, którzy od razu chcą zrobić użytek z nowej wiedzy. Głosy krytyczne, czy zarzuty, że robię ludziom wodę z mózgu, pojawiają się sporadycznie.
Kulą w staw
W październiku 2009 120 mieszkańców Lubartowa i powiatu wzięło udział w niecodziennym projekcie. Przez półtora roku każdy z nich zbierał organiczne resztki kuchenne i trzymał je pod zlewem w specjalnym wiaderku z przefermentowanymi EM otrębami. W domowe kompostowanie odpadów "bawił się” też obecny burmistrz miasta.
– Namówiłem też wielu moich znajomych i przyjaciół – wspomina Janusz Bodziacki. – A moja żona była bardzo zadowolona, bo wodą z kompostownika podlewała kwiatki. Nigdy lepiej nie rosły.
Dziś burmistrza nikt nie musi przekonywać, że EM-y działają. Chce za ich pomocą oczyścić miejski staw. – Zrobimy to w ciągu kilku najbliższych tygodni. Decyzja zapadła, teraz to tylko kwestia organizacyjna.
Efektywnymi mikroorganizmami interesują się też naukowcy. Dr Krzysztof Jóźwiakowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie badał działanie EM-ów w osadnikach przydomowych oczyszczalni ścieków. Efekt? Udrożnienie kanalizacji, rozrzedzenie osadu i prawie całkowity rozkład "kożucha”. – Okazało się, że po zastosowaniu preparatu EM, osadu nie trzeba było wywozić przez trzy lata. Normalnie należy to robić raz do roku – tłumaczy dr Jóźwiakowski. – Odór też się znacznie zmniejszył. Nawet człowiek, który wypompowywał osad, to zauważył.
Z kolei prof. Ewa Solarska, również z UP, przez kilka lat prowadziła badania na ekologicznej 5-hektarowej plantacji Chmielu w Jastkowie pod Lublinem. – Chmiel jest wyjątkowo trudny w uprawie. Gdyby kompletnie nie stosować żadnych środków, to pasożyty zniszczyłyby całe zbiory – tłumaczy prof. Solarska.
Działanie efektywnych mikroorganizmów wzmacniała roślinnymi ekstraktami, m.in. z mniszka lekarskiego. – W walce ze szkodnikami, takimi jak mączniaki, mszyce, przędziorki, dawało to bardzo dobre efekty - tłumaczy.
Zanim podjęła się prowadzenia tych badań, prof. Solarska odwiedziła ekologicznĄ plantację chmielu w Niemczech. – Porównałam działanie ekstraktów roślinnych i EM-ów. Efekty były podobne. Ale EM-y okazały się środkiem dużo tańszym, a równie efektywnym.
"Jestem zachwycony!”
Beata Kamińska: Im więcej czytałam, tym bardziej wątpiłam. Brzmiało to zbyt nieprawdopodobnie, żeby mogło być prawdziwe. Z czasem nieufność ustąpiła miejsca ciekawości. Po raz pierwszy zastosowałam EM-y na działce pod Lublinem cztery lata temu. Efektami byliśmy ogromnie zaskoczeni. Okazało się, że plony z upraw ekologicznych mogą być znacznie bujniejsze od tych z upraw konwencjonalnych.
Kazimierz Szwed, Kruszyniec: Pszczelarstwem zajmuję się od 1960 roku. W ostatnich trzech sezonach w mojej pasiece zaczęła występować grzybica wapienna. W walce z grzybicą stosowałem jedynie wymianę matek i wymieniałem plastry na nowe. Efekty były różne. W tym sezonie, dowiedziałem się o preparacie EM. Opryskałem wszystkie ramki, pszczoły i ściany uli. Obecnie nie ma najmniejszych śladów grzybicy. Jestem zachwycony!
Na forum emecho.pl swoimi doświadczeniami wymieniają się rolnicy, ogrodnicy, hodowcy psów, królików czy koni (zwierzęta nie chorują, mają bardziej lśniącą sierść, w pomieszczeniach nie śmierdzi odchodami). Ale entuzjastów EM-ów łatwo znaleźć nie tylko w internecie. Wystarczy wyjechać z miasta.
Jacek, Niemce pod Lublinem: Od kilku lat stosuję EM-y na pomidory. Znakomicie chronią przed zarazą ziemniaczaną czy mączniakami.
Tadeusz, Ciecierzyn: Rok temu wlałem preparat do przydomowej oczyszczalni. Od tamtej pory tam nie zaglądam.
Ja też postanowiłam spróbować. Od kilku tygodni roztworem EM podlewam rośliny, myję łazienkę, spryskuję kocią kuwetę. Serwuję go też gościom narzekającym na problemy żołądkowe. Efekty? Kocia ubikacja nie śmierdzi, a w sanitariatach łatwiej utrzymać czystość. Kwiatki też lepiej rosną. Ale może to wiosna?
Z bloga Nicole
Opisuje też doświadczenia innych. Ktoś stosował EM-y na grzybicę u psów rasy irish terrier, ktoś na łuszczycę, rany i hemoroidy, a ktoś inny spryskiwał bakteriami pampersy przed założeniem dziecku ("chronią skórę przed odparzeniami i łagodzą zapach”). Są też tacy, którzy EM-y piją. – Ostatnio spotkałam przedstawicieli terenowych. Przyjechali na szkolenie: garniturki, laptopiki, uśmiechnięci. Oni sprzedają EM-y w wielkich ilościach na hektary. Zapytałam, czy sprzedają też Refresha (preparat przeznaczony do sprzątania i odświeżania powietrza – przyp. red.). Okazało się, że rolnicy chętnie go kupują, ale do picia! Podobno świetnie działa na kaca i na rozstroje żołądka.