Rozmowa z Rafałem Stachurą, prezesem Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
• Wzrosła cena mleka. Według danych GUS średnia cena skupu w czerwcu 2017 r. to 133,01 zł/hl. To początek dobrej passy? Zwłaszcza, że wzrósł popyt na masło?
– Sytuacja na rynku mleka w ostatnich miesiącach nieznacznie się poprawiła. Przyszłość wciąż jest bardzo niepewna. Zawdzięczamy to głównie wyższym cenom za tłuszcz. Zainteresowanie nim rzeczywiście od kilku miesięcy bardzo wzrosło. Miejmy nadzieję, że wysoka cena utrzyma się jak najdłużej.
Jestem zdania, że producent mleka jest najsłabszym ogniwem całego łańcuch produkcyjnego. Na całe szczęście zdecydowana większość mleka, około 80 proc., jest przetwarzana w spółdzielniach mleczarskich, których jesteśmy właścicielami. Tak więc mamy wpływ na to, ile pieniędzy za sprzedane produkty mleczne pójdzie do naszych gospodarstw, a ile zostanie w mleczarni.
Pojawiają się nowe pomysły. Coraz więcej mleczarni decyduje się na przerabianie mleka, które pochodzi wyłącznie od krów żywionych paszami wolnymi od GMO. To moda, która zaczęła się kilka lat temu w kilku krajach Europy. Moim zdaniem wymaganie przez mleczarnie od producentów wyłącznie mleka bez GMO nie jest dobrym rozwiązaniem. Spożywanie mleka wolnego od GMO dotyczy raczej niewielkiej grupy konsumentów. Poza tym konsumenci mogą odebrać to, że skoro inne mleko jest produkowane przy żywieniu zwierząt paszami GMO, to nie jest ono dobre.
To nie jest ani dobry, ani prawdziwy przekaz dla konsumenta. Od dziesiątek lat jemy produkty spożywcze na bazie produktów GMO, głównie soi. Do tej pory nie ma żadnych wiarygodnych doniesień naukowych, że szkodzą one człowiekowi. Soi wolnej od GMO jest bardzo mało na świecie i bywa ona droższa nawet o 20-30 proc. Stąd koszt produkcji takiego mleka jest wyższy o 2-3 grosze.
Przy dzisiejszych kosztach produkcji mleka to bardzo duże obciążenie dla nas. Ten wzrost kosztów nie powinien spadać na nasze barki. W kosztach powinien w zdecydowanej części partycypować handel. Jeśli chce dać konsumentowi nowy produkt, to niech to robi, ale nie kosztem nas producentów.
• Jak producenci mleka radzą sobie o tym jak zniknęły kwoty mleczne?
– Pozbywając się kwot mlecznych weszliśmy całkowicie w reguły wolnego rynku. Ceny to sinusoida. Raz w dół, raz w górę. Jeśli nie będziemy mieć żadnego mechanizmu kontrolującego produkcję mleka i sprowadzania jego na rynek europejski z innych pozaeuropejskich krajów to zawsze będziemy skazani na niestabilną cenę mleka.
Jest to niedobre dla nas, dlatego że ceny mleka spadają bardzo szybko, a środki produkcji takie jak nawozy, śruty białkowe, zboża obniżają cenę zdecydowanie wolniej. Problem polega na tym, że jak w całym łańcuchu produkcyjnym obniżka cen dotyka głównie rolnika, nigdy handlu. Bardzo rzadko z niskiej ceny mleka w skupach korzysta konsument – on zawsze ma wysoką cenę.
• W Polsce wciąż spożywa się niewiele mleka i wyrobów mleczarskich. Jak zachęcić Polaków do kupowania tych produktów? Czy mają Państwo jakiś pomysł np. na wspólną promocję wyborów mleczarskich z naszego regionu?
– Dzisiaj średnio w kraju konsumujemy około 200 litrów mleka na osobę, przy średniej europejskiej około 300 litrów.
Powinniśmy zwiększyć działania promocyjne na zagranicznych rynkach, na tych na których jesteśmy już obecni i szukać nowych rynków zbytu. Polska musi wyeksportować około 30 proc. krajowej produkcji. W naszych ambasadach powinno pojawić się stanowisko „attache” do spraw mleczarstwa. To z pewnością pomogłoby jeszcze lepiej zaistnieć handlowo na obcych rynkach.
Dziś w głównej mierze obecność w innych krajach to indywidualne działania poszczególnych mleczarni. Mogą sobie na to pozwolić tylko te bardzo duże, a ich jest zaledwie kilka. Już jakiś czas temu mówiłem o potrzebie stworzenia funduszu promocji mleka Lubelszczyzny. Musimy zadbać o to sami, my hodowcy.
Ważniejszą jeszcze sprawą jest to by poważnie zastanowić się nad prawdziwym zjednoczeniem lubelskich mleczarni spółdzielczych. Mamy bardzo dobre i znane w kraju i za granicą marki, takie jak Krasnystaw, Bieluch, Ryki, Spomlek, Piaski, Bychawa, Michowianka.
Przypatrując się strukturze mleczarni krajowej i światowej czołówki, uważam że powinniśmy poważnie pomyśleć o utworzeniu jednej silnej grupy skupowej, przetwórczej i handlowej. Dziś do jednej gminy często przyjeżdżają po mleko 3-4 mleczarnie, a to przecież napędzanie olbrzymich kosztów. Ponadto czasami są lepsze czasy na sery, a czasami na galanterie.
Bylibyśmy wtedy bardziej elastyczni w zagospodarowaniu mleka. Dziś nasze mleczarnie są w stanie przerobić około 3 mln litrów mleka dziennie, a produkujemy jedynie 1,5 mln litrów. Kilka mniejszych mleczarni zostało już przejętych. Nie czekajmy na kolejne przejęcia. Gdyby udało nam się porozumieć i stworzyć jedną firmę skupiającą w sobie wszystkie lubelskie marki, bylibyśmy liczącym się przetwórcą na polskim i europejskim rynku. Bylibyśmy trzecią, może czwartą mleczarnią pod względem ilości przerabianego mleka w Polsce. Zbudujmy silną grupę przetwórczą producentów mleka naszego regionu. Będziemy wtedy mieć szeroką gamę produktów, potencjał produkcyjny oraz silną pozycję na rynku krajowym i zagranicznym.