Kruki wyjadają rolnikom kukurydzę. – W ciągu godziny potrafią zniszczyć hektar uprawy– żali się Marek Sawczuk, rolnik i radny z gminy Biała Podlaska. Do końca nie ma skutecznej metody walki z ptactwem. RDOŚ może jedynie pozwolić na płoszenie.
Ten problem Marek Sawczuk zasygnalizował na ostatniej sesji rady.
– To się powtarza od kilku lat i staje się coraz bardziej uciążliwe, szczególnie przy obecnych kosztach i drożyźnie – tłumaczy Sawczuk (PSL), który jest też sołtysem Kaliłowa pod Białą Podlaską. – Coś musimy z tym zrobić, bo dojdzie do tego, że siatką będziemy musieli grodzić swoje pola – przyznaje.
On sam zasiał kukurydzę na początku maja. – Po kilku dniach, gdy ona zaczyna kiełkować, pole robi się czarne od kruków. W ciągu godziny, ptaki potrafią wydłubać nawet hektar. Ja z żoną próbowaliśmy na zmianę pilnować i odstraszać, ale to i tak nie pomogło, bo część uprawy straciłem – skarży się radny.
Z podobnym problemem zmagają się też inni rolnicy z pobliskich wsi. – To ptactwo w ostatnim czasie bardzo się rozmnożyło. Przypuszczam, że to przez zakład zagospodarowania odpadów, który znajduje się blisko Kaliłowa. Tam mają stołówkę. Drzewa w okolicy są wręcz oblepione przez kruki. I to nie są małe kawki, to ogromne ptaszyska – tłumaczy.
Na sesji apelował do władz gminy o interwencję. – Do końca nie wiem, gdzie składać pisma, czy do ochrony środowiska, czy do administracji rządowej. I czy możliwe jest odszkodowanie? Bo póki co nie ma metody na te kruki, a to jest tragedia – rozkłada ręce Sawczuk.
Teraz kruki, wcześniej bobry
Wójt Wiesław Panasiuk (PSL) zna sprawę, ale propozycji rozwiązań problemu na razie nie podaje. – Na najbliższą sesję zaprosimy specjalistów z ochrony środowiska. Wystąpimy też z pismem, aby zasygnalizować kwestie niszczonych upraw – deklaruje. – Zresztą sam, na własne oczy widziałam, jak kruki wyjadają kukurydzę. Nie wiem, co fachowcy wymyślą, ale na pewno zaprosimy ich na sesję –podkreśla Panasiuk. Przypomina też, że wcześniej rolnicy narzekali na bobry. – Przerabialiśmy to i wówczas, pomimo że bobry są pod ochroną, wystąpiliśmy o odstrzał i dostaliśmy pozytywną odpowiedź o możliwości odstrzału 200 bobrów na naszym terenie – zaznacza wójt.
Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, odszkodowania mogą być wypłacone rolnikom z budżetu państwa, gdy szkody zostały wyrządzone przez bobry, rysie, wilki, żubry lub niedźwiedzie. O ptakach nie ma tam mowy.
– Spośród krukowatych największe spustoszenia powodują gawrony i kawki, bo poruszają się dużymi stadami – przyznaje Paweł Duklewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony środowiska w Lublinie. – A jeśli w ogóle chodzi o ptactwo, to jeszcze większe szkody mogą wyrządzić żurawie, które są sprytniejsze. Żyją w terenach podmokłych i szybko mogą ogołocić uprawy – zauważa Duklewski.
RDOŚ może jedynie wydać zezwolenia na płoszenie ptaków. – Muszą być jednak spełnione określone warunki. Płoszenie nie może oddziaływać negatywnie na inne dzikie gatunki zwierząt– podkreśla rzecznik. Przy tej metodzie stosuje się płoszenie akustyczne armatką, która ma dźwięk jak petarda. – Można też wykorzystać dźwięki przypominające drapieżniki, ale ptaki szybko się do tego przyzwyczajają. Inne wyjście to metoda sokolnicza, ale chyba najbardziej kosztowna – przypuszcza Duklewski.
W sprawie ptaków niszczących uprawy w Ministerstwie Klimatu interweniowała m.in. Krajowa Rada Izb Rolniczych. W odpowiedzi resort wyjaśnił, że drogą do uzyskania odszkodowania za powstałe w wyniku żerowania ptaków szkody może być powództwo cywilne. „Szacowanie szkód jest trudne, gdyż stada ptaków często się przemieszczają, a ponadto ciężko podać dokładnie gatunek” – stwierdziło ministerstwo.