O owocach na każdą kieszeń możemy w tym roku zapomnieć. Za kilogram polskich truskawek trzeba zapłacić 20-25 zł. Jeszcze droższe będą czereśnie. – W tym roku to będzie rarytas – stwierdza Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP.
– Największy problem w tym, że owoców nie mam dużo. Bo mimo wysokiej ceny zainteresowanie jest. Te z importu są jak malowane, ale tak jak nasze nie smakują – mówi Michał Szacoń z Krzczonowa (powiat lubelski), który na 0,3 ha uprawy truskawki po osłonami. Pierwsze owoce zebrał 10 maja.
Cena detaliczna polskiej truskawki to obecnie 20-25 zł/kg. Tańsze są owoce z importu. W piątek na targu przy dworcu PKS w Lublinie truskawki hiszpańskie trzeba było zapłacić 14,90 zł/kg.
Czereśnie sprzedawano po 29,90 zł/kg. – Polskich truskawek nie mamy, bo są za drogie. Nikt by ich nie kupił – skwitowała jedna ze sprzedających gdy zapytaliśmy o rodzimą produkcję.
Nieco taniej jest w hurcie. – Truskawki hiszpańskie kosztują u nas 12-13 zł/kg, czereśnia importowana 20 zł – usłyszeliśmy w hurtowni Cytropol.
Droga nie tylko truskawka
Wysoka cena truskawek to efekt wiosennych przymrozków. Mróz nie oszczędził też innych owoców.
– Już widać, że porzeczki i agrest bardzo ucierpiały, bo zrzuciły zawiązki – mówi Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP. – Malina letnia, która będzie owocować w czerwcu lub lipcu, ma uszkodzone pędy więc owocowanie będzie ograniczone. W przypadku maliny jesiennej to trudno cokolwiek wróżyć. Te pędy, które urosły w tym roku, zostały przemrożone. Malina praktycznie musiała zacząć rosnąć od zera. Zbiór na pewno będzie opóźniony i to znacznie.
Fachowcy mówią o straconych 3-4 tygodniach wegetacji. – Nawet w przypadku intensywnego kwitnienia to tego czasu rośliny już nie nadrobią – tłumaczy Solis.
Mniej będzie nie tylko malin. – W tym roku czereśnie to będzie rarytas – stwierdza wiceprezes Związku Sadowników RP. – Sam mam sad czereśniowy, ale jeśli będę chciał zjeść czereśnię to będę musiał kupić importowaną. Na drzewach praktycznie nic nie zostało. W wiśniach swoje straty szacuję na 70-80 procent, ale musimy jeszcze zaczekać aż zawiązek tak solidnie zacznie rosnąć, bo wiśnia też ma tendencję do zrzucania owoców. Czerwiec będzie wyrocznią.
Jedyna nadzieja w jabłkach
– Po kwietniowych przymrozkach na jabłoniach została połowa kwiatów. Ale kolejny spadek temperatury z początku maja trafił w pełnię kwitnienia. Wszystko to, co było już rozwinięte, szlag trafił – ubolewa Krzysztof Cybulak, sadownik z powiatu opolskiego, prezes oddziału Związku Sadowników RP w Łaziskach. – My jabłonie uratowaliśmy na jednym kawałku gdzie paliliśmy ogniska. Pomogło też nawadnianie nadkoronowe.
Straty w jabłkach Cybulak szacuje na 70-80, a nawet 90 proc.! – Wszystko zależy od miejsca gdzie jest sad – tłumaczy.
– Mrozy były nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. We Włoszech mamy do czynienia z przemrożeniami winnic z jakimi winiarze nie mieli do czynienia od dziesięcioleci – dodaje Solis.
Jest jednak szansa, że ceny jabłek nie poszybują.
– Jeden ze scenariuszy zakłada, że owoców na eksport będzie za mało, ale i tak za dużo na polski rynek. Bo generalnie Polska jest eksporterem jabłek – tłumaczy Solis.
Niedobory w produkcji będą też w przypadku praktycznie wszystkich owoców przemysłowych – zarówno tych przeznaczonych na mrożonki jak i na koncentraty. – Straty będą na pewno dwucyfrowe – szacuje Solis. – Jest wielce prawdopodobne, że w porównaniu z rokiem ubiegłym będzie ich o połowę mniej.
Zobacz także:
Wideo: TVN 24 / x-news