Okazuje się, że ospałość polskich kolei ma zbawienny wpływ na rozwój kultury wysokiej. Antywalentynkowy koncert renesansowych pieśni miłosnych został wymyślony na trasie Lublin–Gorzów Wielkopolski.
Pociąg jedzie pół dnia; czasu na burzę mózgów aż nadto. Do tytułu koncertu "Depresjonalia” spontanicznie przyznaje się Szymon, ale po gwałtownych protestach śpiewających koleżanek, że one też wymyślały, rezygnuje z praw autorskich. Grunt, że dyrygentka i członkowie zespołu wokalnego Sine Nomine wzięli się na odwagę i podnoszą rękę (czytaj: głos) na komercyjny aspekt Dnia Zakochanych.
– Same walentynki nam nie przeszkadzają, tylko irytujące jest sprowadzanie okazywania uczuć do pluszowego czerwonego serca czy innych kiczowatych kartek i maskotek – tłumaczy kierująca zespołem Izabela Urban, a siedzący dookoła członkowie energicznie potakują.
– Poza tym, okazało się, że nazbierało się nam w repertuarze dużo pieśni o miłosnej tematyce i właśnie na koncercie 14 lutego możemy je zaprezentować – dodaje Dorota, a Paulina mówi, że dopiero po dziesięciu latach śpiewania razem, czują się pewnie i chcą spróbować, jak organizuje się koncert, tak od początku do końca.
Młodzi ludzie chcą "Depresjonaliami” pokazać, jak ubogie i prozaiczne miłosne wyznania słyszy się w XXI wieku. W programie ich koncertu są pieśni miłosne angielskie, francuskie, włoskie i polskie doby Renesansu.
Pytani o przykłady pięknie brzmiących inwokacji i poetyckich miłosnych uniesień pokazują na tekst napisany do muzyki Thomasa Morleya, który żył na przełomie XVI i XVII wieku "Słodka Nimfo, przybądź do Swego/kochanka, Spójrz! Tutaj w odosobnieniu/ możemy odkryć miłość/Gdzie uroczy słowik swawolnie pochlebia/Posłuchaj! Wyjawia także jej miłość.”
Albo cytat z tekstu utworu jego rówieśnika, Johna Dowlanda "Widzieć, słyszeć, dotykać, całować, umierać/ Z Tobą znów w najsłodszym/współodczuwaniu! Wróć,/Bym mógł przestać cierpieć/ z powodu Twej wzgardy”.
Wzgardy? – Tak, bo śpiewamy o różnych aspektach miłości, o miłości cierpiącej też – tłumaczą członkowie zespołu i ucinają dalszą rozmowę o szczegółach repertuaru, bo nie chcą zdradzać wszystkich niespodzianek.
– Ale widzowie będą wprowadzani w atmosferę każdego z przygotowanych utworów, dostaną tłumaczenia tekstów tak, by wiedzieli, o czym śpiewamy – dodaje Szymon.
Na równi z repertuarem, miejsce koncertu też będzie dość niezwykłe. Antywalentynki zaplanowano w piwnicy i to takiej, która nie ma bogatych tradycji artystycznych, a jedynie przechowalnicze.
– Korzystamy z uprzejmości Arkad, które udostępniają nam dawne magazyny Cefarmu pod kompleksem na rogu Bramowej i Olejnej – mówi pani dyrygent.
– Wejście do piwnic jest od ul. Olejnej, wnętrze ma klimat, dobrze się tam nam śpiewa. Kiedyś tu będzie galeria Alchemia, właściciele obiektu planują w niej też miejsca na wydarzenia kulturalne. Na razie piwnice są używane sporadycznie. Śpiewaliśmy tam już w Noc Kultury. Bardzo dla nas ważne jest to, że korzystamy z piwnic gratis. "Depresjonalia” to bezgotówkowe przedsięwzięcie – tłumaczą Sine Nomine.
Zespół działa przy Młodzieżowym Domu Kultury "Pod Akacją” w Lublinie i tu spotyka się na próbach. Powstał w 1999 r. pod kierunkiem Izabeli Urban. Wykonuje przede wszystkim muzykę a cappella. Ma w repertuarze utwory z różnych epok – od muzyki dawnej po współczesną. W zespole śpiewa kilkanaście osób z lubelskich gimnazjów, szkół licealnych i wyższych.
14 lutego zaśpiewają: Paulina Kowalczyk, Dorota Flor, Kamila Mańka, Ewa Flor, Dorota Dudek, Szymon Mańka, Anna Skiba, Karolina Gładosz, Gosia Strojny, Małgorzata Kacejko i Katarzyna Rubka.