Fachowo to się nazywa zwiększaniem bazy żerowej dla zwierzyny płowej. Za kilka lat jelenie, które są wielkimi amatorami jabłek, będą sobie mogły przyjść do sadu urządzonego specjalnie z myślą o nich. Ludzie liczą, że dzięki temu dzikie zwierzęta będą robiły mniej szkód w uprawach
Łąka na terenie leśnictwa Pańków, w okolicy wsi Zielone została zamieniona w sad. Kilka dni temu posadzono tam 2,5 tysiąca młodych jabłonek z myślą o zwierzynie płowej – sarnach i przede wszystkim jeleniach, bo jak zauważają leśnicy, jabłka to jeleni przysmak.
– Można przyjąć, że jelenie, które już żyją i ich potomstwo skorzystają z jabłek, które tu urosną. W celu zachowania bioróżnorodności zawsze na zrębach sadzimy od kilku do kilkudziesięciu drzew owocowych, ale sad na takiej powierzchni to nowość – mówi Karol Jańczuk, rzecznik prasowy nadleśnictwa Tomaszów.
– Ale nie tylko jelenie, dziki też lubią jabłka – mówi Wiesław Leńczuk, leśniczy szkółkarz ze Szkółki w Bełżcu, skąd pochodzą jabłonki. – Już wiosną niektóre z nich będą kwitły, a za dwa-trzy lata zaczną owocować. Nikt się nimi nie będzie zajmował, ani przycinał czy pryskał. Będą jak wszystkie dzikie jabłonki – dodaje leśniczy, który wylicza, że w ich szkółce hoduje się dzikie jabłonie, grusze, ale także berberys, jarzębinę czy róże fałdzistolistne, które trafiają na zręby.
Leśny sad nie będzie eksploatowany gospodarczo, leśnicy nie będą zbierać jabłek, wszystkie zostaną do dyspozycji żyjących tam dzikich zwierząt. Także zwierzyny drobnej czy owadów.
Ale jeśli ktoś, idąc w tamtej okolicy, będzie chciał spróbować owoców, może to zrobić. Na razie jabłonki mają raptem metr-półtora wysokości, są świeżo posadzone i muszą trafić za ogrodzenie.
– Na tak długo, aż drzewko, jak my to mówimy, ucieknie spod pyska. Będzie tak wysokie, że sarny, które uwielbiają pąki nie sięgną i nie zjedzą szczytowych, czyli najważniejszych dla młodego drzewa – tłumaczy rzecznik nadleśnictwa.
Leśnicy mają nadzieję, że obecność sadu zmniejszy w tej okolicy szkody, jakie zwierzęta wyrządzają w uprawach.