Zarówno uchwała sejmiku województwa lubelskiego, jak i rady powiatu ryckiego są niezgodne z prawem – orzekł w poniedziałek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie i unieważnił stanowiska radnych sprawie „ideologii LGBT”
– Prawu stała się zadość – nie kryje satysfakcji Tomasz Prządka, radny powiatowy z Ryk, który 3 lata temu głosował przeciwko uchwale.
Homoterror i homopropaganda
Uchwała podjęta w kwietniu 2019 roku miała wyzwolić powiat rycki od ideologii gender i LGBT. W zdominowanej przez PiS radzie uchwalono stanowisko „w obronie dzieci, młodzieży, rodziny i polskiej szkoły przed seksualną deprawacją i indoktrynacją prowadzącą do wielu patologii (…), jak akceptacja pornografii, aborcja, przestępczość na tle seksualnym, kryzys rodziny i wielu innych”.
Stanowisko przechodzi gładko: na 15 radnych aż 13 jest za. Rada nie waha się użyć w uchwale takich słów jak „homoterror, homopropaganda, seksualizacja życia społecznego”. Jednocześnie sprzeciwia się promowaniu homoseksualizmu w szkołach przez środowiska LGBT i ich edukatorów. Uchwała jest wciąż ważna i można ją bez trudu znaleźć na stronie internetowej starostwa powiatowego.
Piotr Łysoń (PiS), przewodniczący rady powiatu ryckiego, nie chce komentować wyroku do czasu zapoznania się z uzasadnieniem. – Problem polega wyłącznie na tym, że z prawnego punktu widzenia jako rada powiatu nie możemy podejmować uchwał w takich sprawach. Natomiast ja cały czas podpisuję się pod tym stanowiskiem z 2019 roku: głosowałem za nim 3 lata temu i teraz też bym się po tym podpisał – mówi Dziennikowi przewodniczący Łysoń.
Na pytanie, czy spotkał się w powiecie z przypadkami homopropagandy, wczesnej seksualizacji życia lub homoterroru, odpowiada: – Kilka lat temu odbywał się u nas tzw. marsz kobiet.
Przewodniczący Łysoń przyznaje jednak, że osobiście zna osoby homoseksualne: – Absolutnie mi nie przeszkadzają, szanuję je i akceptuję. Ale czy innym jest popierać ideologię LGBT, gdy się każe dzieciom nosić tęczowe sznurówki – wyjaśnia obrazowo.
Wroga, uwłaczająca atmosfera
WSA w Lublinie nie miał jednak wątpliwości, że uchwała radnych z Ryk powinna być unieważniona. Jak podkreśla biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, który domagał się uchylenia uchwał z Ryk i Lublina, lubelski sąd jako naganne uznał nazywanie poprawności politycznej „homopropagandą” czy „homoterrorem”. – Stanowiska przyjęte przez radnych w Rykach i Lublinie przedstawiają społeczność osób LGBT jako stanowiącą zagrożenie dla wspólnoty samorządowej, zło, z którym należy walczyć. Stwarzają również ryzyko przemocy wobec osób LGBT, gdyż wywołują wokół tej grupy zastraszającą, wrogą i uwłaczającą atmosferę – tak RPO przywołuje uzasadnienie WSA.
– Przede wszystkim nie zgadzałem się z treścią uzasadnienia prezentowanym przez radnego Dariusza Cenkiela (PiS – red.), z którego wynikało, że mieszkańcy Ryk i powiatu są wręcz atakowani i indoktrynowani przez ruchy LGBT, gdy tymczasem ja przez 52 lata mieszkania w tym mieście z niczym takim się nie spotkałem – wspomina sytuację sprzed 3 lat radny Tomasz Prządka.
Przeciw uchwale była także jego partyjna koleżanka Hanna Czerska, lekarz spec. med. rodzinnej, internista, anestezjolog: – Ostrzegałam, że jest to uchwała przeciwko wielu ludziom, którzy są homoseksualni i nie mogą nic z tym zrobić. A każdy z nas może mieć w rodzinie syna, córkę, brata, czy wnuczkę o takich skłonnościach. Dodatkowo w małym środowisku, jakim są Ryki, nietolerancja wobec tych osób może doprowadzać do depresji, a nawet samobójstw. Dlatego podczas sesji apelowałam, żeby nie głosować za tą uchwałą, bo ona dodatkowo napiętnuje tych ludzi.
Co zrobią radni?
Wyroki WSA w Lublinie są nieprawomocne. Czy rada powiatu i sejmik skorzystają z możliwości odwołania się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Będziemy to analizować z prawnikiem – zapowiada przewodniczący Łysoń.
Ale zdaniem radnego Prządka rada powiatu raczej nie odwoła się do NSA. – Teraz stanowisko centrali PiS jest takie, żeby sprawy uchwał anty LGBT wygaszać, bo gra toczy się o środki unijne – wyjaśnia radny PSL.
W Lublinie sprawa jest o tyle inna, że sejmik, właśnie obawiając się utraty unijnych funduszy, we wrześniu ubiegłego roku zmienił treść stanowiska z kwietnia 2019 roku. Zniknęły z niego wzmianki o „ideologii LGBT”, braku zgody na wprowadzanie do polskich szkół elementów wychowania seksualnego w myśl standardów WHO i tzw. „latarników” czy o „homopropagandzie”. Pojawił się za to sprzeciw wobec „pojawiających się w sferze publicznej działań naruszających wartości chronione w polskiej Konstytucji, a także ingerujących w autonomię wspólnot religijnych”.
Zdziwienia decyzją WSA nie kryje wiceprzewodniczący sejmiku Mieczysław Ryba (PiS), jeden z inicjatorów przyjęcia dokumentu sprzed trzech lat. – Pamiętajmy, że to nie była uchwała, tylko stanowisko radnych, które nie niesie za sobą skutków prawnych. Jak sąd może uchylić czyjeś zdanie na dany temat? Mamy tu do czynienia nie z opinią prawną, a ideologiczną – przekonuje Ryba, ale zaznacza, że mówi to w imieniu własnym, a nie klubu radnych PiS.
O to, czy sejmik odwoła się w tej sprawie do NSA, zapytaliśmy przewodniczącego Jerzego Szwaja i wicemarszałka województwa Michała Murawę. Obaj przekazali nam, że decyzja zapadnie po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku.