Rząd nie wyklucza koszarowania górników i pracowników ciepłowni, gdy zagrożenie koronawirusem będzie mogło sparaliżować pracę przedsiębiorstw. Sprawdziliśmy, czy firmy w woj. lubelskim rozważają taki scenariusz.
Scenariusz zamknięcia i całkowitego postoju kopalni lub przedsiębiorstw energetyki cieplnej nie jest brany pod uwagę. Takich form nie można zamknąć. W szczególnej sytuacji, dla zachowania bezpieczeństwa, rozważane jest skoszarowanie osób o szczególnych kwalifikacjach.
W rozmowie z Radiem 90 Adam Gawęda, były wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego mówił, że rząd rozważa tę opcję, jeżeli poziom zagrożenia będzie mógł wpłynąć na sparaliżowanie przedsiębiorstw.
Skoszarowanie miałoby trwać od dwóch do trzech tygodni. Gawęda dodał, że decyzję o skoszarowaniu górników miałby podjąć dyrektor kopalni.
- Nie ma dzisiaj mowy o żadnych terminach czy datach wprowadzenia tzw. skoszarowania górników – mówi Sławomir Krenczyk, dyrektor ds. Relacji z Otoczeniem LW Bogdanka
Krenczyk podkreśla, że w Bogdance działa specjalny sztab i zespoły robocze, zarządzające sytuacją na bieżąco. Produkcja jest prowadzona zgodnie z obowiązującymi harmonogramami, z zachowaniem wdrożonych procedur bezpieczeństwa. Górotwór kopalni pracuje nieustannie, niezależnie od tego czy na powierzchni trwa pandemia koronawirusa czy nie.
Lubelskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej informuje nas, że ma przygotowane procedury bezpieczeństwa na różne scenariusze. Teresa Stępniak-Romanek, Kierownik Działu Strategii i Marketingu LPEC dodaje, że wszelkie zgłoszenia wymagające wejścia do mieszkań ograniczają się do usuwania sytuacji awaryjnych.
- Naszych pracowników będących na linii bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami wyposażyliśmy we wszelkie dostępne środki ochrony tj. maski, rękawiczki, przyłbice, kombinezony ochronne. Określone zostały strategiczne stanowiska pracy, których obsada i funkcjonowanie ma charakter krytyczny dla miejskiego systemu ciepłowniczego oraz wyznaczono pracowników kluczowych i ich zastępstwa - mówi Teresa Stępniak-Romanek.