Nieudana inauguracja w wykonaniu Pszczółki Startu. Drużyna z Lublina przegrała w czwartek ze Spójnią Stargard 65:70.
David Dedek przed spotkaniem wyjaśniał, że początek rozgrywek będzie nietypowy. – Myślę, że minie sporo czasu, zanim drużyny złapią swój rytm i pokażą w pełni swój potencjał. Pierwsze kolejki będą raczej wyglądały przedsezonowo – mówił szkoleniowiec czerwono-czarnych.
I te słowa potwierdziły się w czwartek. Goście prowadzili na początku 5:1, ale później rywale zdobyli... 16 punktów z rzędu. Na cztery minuty przed zakończeniem pierwszej odsłony to Spójnia odskoczyła aż na 17:5. Końcówka należała za to do lublinian, którzy zdążyli rzucić jeszcze 13 „oczek” przy zaledwie trzech rywali. Efekt? Tylko 21:18 dla gospodarzy po 10 minutach.
Druga odsłona na początku była wyrównana. Czerwono-czarni odzyskali nawet prowadzenie po celnym rzucie Sherrona Dorsey-Walkera (27:28). Niestety, przez cztery kolejne minuty drużyna trenera Dedka nie potrafiła trafić do kosza i znowu miejscowi odskoczyli na dziewięć punktów. A na przerwę schodzili przy wyniku 42:32.
Drużyna Pszczółki Startu nie zamierzała się jednak poddawać. Mateusz Dziemba doprowadził do wyrównania po 47. Przyjezdni długo się jednak nie cieszyli, bo na koniec trzeciej odsłony było znowu 55:49. Zacięta walka trwała także w ostatniej części spotkania. Świetnie spisywał się Armani Moore, który w sumie zdobył dziewięć punktów. To po jego rzutach wolnych na tablicy wyników pojawił się kolejny remis – 61:61.
Trudno jednak myśleć o wygranej, kiedy przez ostatnie niemal pięć minut nie trafia się ani razu do kosza z gry. Lublinianie punktowali już tylko z linii osobistych. Na dodatek popełnili trzy straty. Mimo wszystko i tak w końcówce mogli mieć nadzieję na odwrócenie losów spotkania. Roman Szymański zablokował rywala a piłkę zebrał Dorsey-Walker. Niestety, faulowany Amerykanin spudłował pierwszy rzut wolny. Drugiego nie trafił już specjalnie, ale nie udało się wywalczyć piłki na atakowanej tablicy. A po drugiej stronie boiska o wygranej ekipy ze Stargardu przesądził Tomasz Śnieg.
Obie ekipy miały duże problemy ze skutecznością, zwłaszcza z dystansu. Spójnia zaliczyła sześć celnych trójek (na 24 próby). Czerwono-czarni zaledwie trzy z 21, co dało jedynie 14 procent skuteczności za trzy. Kiepsko było też w rzutach za jeden punkt – jedynie 50 procent skuteczności (12/24). Co ciekawe, Moore trafił 7/10 rzutów z gry, a tylko 5/10 wolnych.
W następnym tygodniu do Lublina przyjedzie Anwil Włocławek. Mecz wicemistrzów Polski z poprzednich rozgrywek z brązowymi medalistami zaplanowano na niedzielę, 6 września o godz. 17.35.
PGE Spójnia Stargard – Pszczółka Start Lublin 70:65 (21:18, 21:14, 13:17, 15:16)
Spójnia: Tarrant 19, Blackshear 10 (2x3), Matczak 8, Steele 6 (2x3), Kostrzewski 0 oraz Młynarski 14 (2x3), Śnieg 13, Walczak.
Start: Borowski 14 (1x3), Dorsey-Walker 12, Laksa 7 (1x3), Medford 2, Szymański 2 oraz Moore 19, Pelczar 3 (1x3), Jeszke 2, Dziemba 2, Kemp 2.