Drużyna futbolu australijskiego poszukuje kobiet i mężczyzn, którzy dołączą do treningów. Wystarczy dres i zapał do pracy.
Futbol australijski wyróżnia się jednym elementem: nie można rzucać piłką. Dozwolone jest podanie poprzez uderzenie pięścią. Nie ma też kasków ani zasad dotyczących kierunku, w którym powinniśmy poruszać się z piłką. Jest za to sporo kopania oraz skakania. Podczas spotkań Lublin Hornets wszystkiego można nauczyć się od podstaw.
– Obecnie mamy 3-4 stałych zawodników. Czasem dołączają do nas także studenci z Afryki uczący się na lubelskich uczelniach. By grać, wystarczy chcieć – mówi Łukasz Matuszuk, współzałożyciel lubelskiej drużyny. Celem klubu jest stworzenie stałej drużyny, która będzie wspólnie trenować. W optymistycznej wersji Lublin mógłby w 2025 roku dołączyć do ligi futbolu australijskiego. Mierzą się w niej zespoły z Warszawy, Poznania oraz Śląska.
– Zdarza się, że dołączają do nas osoby, które nie chcą grać w spotkaniach, tylko po prostu trenują. To taka sama aktywność, jak fitness czy bieganie – wyjaśnia Phil Forbes, Australijczyk zaszczepiający tę dyscyplinę sportu w Polsce, prezes Polskiego Związku Futbolu Australijskiego. Dyscyplina ta jest niezwykle popularna w kraju, z którego pochodzi. Ubiegłoroczny finał rozgrywek ligowych w Australii obejrzało ponad 3,5 miliona widzów przed telewizorami. W Polsce wciąż raczkuje.
Treningi prowadzone są w czwartki oraz w soboty na boisku „Fryderyk” przy ul. Noskowskiego na lubelskim Czechowie. Lublin Hornets zachęca do kontaktu poprzez Facebook oraz Instagram.