Zawody nie są dla nas sposobem zarobku, ale okazją do zaprezentowania siebie oraz swoich koni - rozmowa z Aleksandrą Ciesielczuk, reprezentantką Uniwersytetu Przyrodniczego w Akademickich Mistrzostwach Województwa lubelskiego w skokach przez przeszkody.
- Jak ocenia pani Akademickie Mistrzostwa Województwa Lubelskiego zorganizowane w weekend w Lublinie?
– Często startuję w różnych zawodach i myślę, że te można ocenić bardzo pozytywnie zarówno pod względem organizacji, jak i poziomu sportowego. Swoje robią też atrakcyjne nagrody, które dodatkowo mobilizują do walki.
- Uniwersytet Przyrodniczy może pochwalić się znakomitą bazą przystosowaną do jeździectwa...
– Zdecydowanie. Myślę, że w regionie jest to jeden z lepszych ośrodków. Na tym poziomie podobne miejsca znajdują się być może w Warszawie, Rzeszowie czy Białymstoku. Ten lubelski ośrodek jednak rozwija się, co jest bardzo ważne.
- Co studiuje pani na Uniwersytecie Przyrodniczym?
– Hipologię i jeździectwo. Jestem na trzecim roku. To bardzo przydatny kierunek, bo mam też swoją stajnię, więc na studiach mogę zdobyć bezcenne doświadczenie.
- Od kiedy pasjonuje się pani jeździectwem?
– Od zawsze. Mój tata założył stajnię i pociągnął mnie w stronę tego sportu. Na początku jeździłam na kucykach. Starty w zawodach rozpoczęłam w wieku 13 lat.
- Czy to jest drogi sport?
– Tak. Trzeba liczyć się z naprawdę sporymi kosztami. Zawody nie są dla nas sposobem zarobku, ale okazją do zaprezentowania siebie oraz swoich koni. Później może okazać się to ważne przy sprzedaży koni. Kwoty oferowane za nie są bardzo różne. Ja w sobotę startowała na koniu wartym 3 tys. zł i zajęłam na nim 4 miejsce w swojej konkurencji. Hiacent jest ślepy na jedno oko, ale odważny i pewnie idący na kolejne przeszkody. Ma 17 lat, a u mnie jest od 5. Trzeba mu jedynie pokazywać przeszkody na prawą stronę, ale to nie jest problem.
- Prowadzi pani również zajęcia z młodzieżą. Czy wśród niej jest duże zainteresowanie jeździectwem?
– Reprezentuję stajnię Wojciechowa w Hrubieszowie. Pracując w niej stwierdzam, że zainteresowanie jeździectwem jest coraz większe. Poziom się podnosi z każdym rokiem. Sama wychowałam już 2 zawodniczki, które startują już na sporych przeszkodach. Kłopotem jest jednak fakt, że to drogi sport i bez finansowego wsparcia rodziców czy sponsorów nie jest łatwo w nim zaistnieć.