Szczypiorniści Azotów chcą trzeci raz z rzędu stanąć na podium mistrzostw Polski
Brązowi medaliści Polski są na dobrej drodze do obrony ubiegłorocznego trofeum
Miniony rok szczypiorniści Azotów Puławy będą mile wspominać. Najpierw w maju, po raz drugi z rzędu, stanęli na najniższym stopniu podium. Następnie klub dokonał szlagierowego wzmocnienia pozyskując jednego z najlepszych obrotowych świata Bartosza Jureckiego. W końcu, po pierwszej części obecnego sezonu, drużyna prowadzona przez trenera Marcina Kurowskiego zajmuje wysokie drugie miejsce w tabeli grupy pomarańczowej. W 15 kolejkach puławianie wykonali niemal perfekcyjnie nakreślony przed startem rozgrywek plan. – Chcemy wygrywać z każdym przeciwnikiem i to prawie nam się udało – mówi rozgrywający Krzysztof Łyżwa.
Na ligowych parkietach puławianie odprawili z kwitkiem wszystkie ekipy będące za nimi w klasyfikacji. Jedynym wyjątkiem są mistrz Polski Vive Tauron Kielce i wicemistrz Orlen Wisła Płock. Od dawna pozostałe drużyny w kraju nie mogą znaleźć recepty na nasz eksportowy duet. W tym sezonie Azoty odniosły jednak spory sukces, przegrywając, ale dopiero po dogrywce z Vive. W regulaminowym czasie szczypiorniści trenera Kurowskiego remisowali 33:33. Zabrakło sekundy do sensacyjnej historycznej wygranej w Kielcach. Remis uratował mistrzom obrotowy Julen Aguinagalde. W dogrywce lepsi o jedno trafienie okazali się kielczanie (39:38). – Szkoda, że ten mecz, podobnie jak spotkanie z Orlen Wisłą, rozgrywany był na wyjeździe. Nie mieliśmy na to wpływu, zdecydowały względy telewizyjne. Własna hala zawsze jest atutem, dodatkowym motywatorem – mówi Marcin Kurowski. – Liczymy, że w rundzie rewanżowej zdołamy sprawić niespodziankę i ogramy faworytów.
W kategorii dobrze spełnionego obowiązku odbierają w klubie awans do 1/8 finału Pucharu Polski. Stało się tak po wyjazdowej wygranej 34:26 nad SPR Końskie.
Cieniem na 13 zwycięstw w PGNiG Superlidze kładzie się brak awansu do rozgrywek grupowych Pucharu EHF. Na przeszkodzie, po raz kolejny w historii, stanęła Benfica Lizbona. Rozczarowanie było tym większe, że po pierwszym meczu w Puławach Azoty miały pięć bramek zaliczki (34:29). – W rewanżu byliśmy jak dzieci we mgle. Powód? Nie wytrzymaliśmy presji związanej w możliwym awansem – ocenia trener Kurowski. – Naszym celem na dalszą część ligowych rozgrywek jest zdobycie medalu, dobrze by było, aby był to cenniejszy kruszec niż brąz oraz jak najlepsze miejsce w Pucharze Polski.