FOT. MACIEJ KACZANOWSKI
W drugiej części sezonu puławski zespół stanie przed bardzo poważnym wyzwaniem: obroną brązowego medalu mistrzostw Polski
Aby ten cel został osiągnięty puławian czekają kolejne etapy realizacji mniejszych, ale koniecznych, zadań. Pierwsze już praktycznie zostało wykonane. Mowa o awansie do fazy play-off. Po pierwszej części sezonu zespół prowadzony przez trenera Ryszarda Skutnika jest już pewny walki o medale. Jedyną niewiadomą pozostaje to, z którego miejsca Azoty przystąpią do tej rywalizacji.
Na sześć kolejek przed końcem fazy zasadniczej obrońca brązowego medalu zajmuje trzecie miejsce mając na koncie 25 punktów. Nad czwartym MMTS Kwidzyn puławianie mają osiem „oczek” przewagi, nad kolejnymi w klasyfikacji KPR RC Legionowo i Chrobrym Głogów, już dziewięć.
– Do tego, aby być spokojnym o utrzymanie trzeciej pozycji praktycznie potrzeba nam wywalczenia jeszcze jednego punktu – przyznaje Jerzy Witaszek, prezes Azotów. – Jest bowiem mało prawdopodobne, aby drużyna z Kwidzyna wygrała wszystkie sześć spotkań do końca rundy rewanżowej, zaś nasz zespół wszystko przegrał.
W Puławach dokładnie przeanalizowali wydarzenia z pierwszej części sezonu. Drużyna, która po raz pierwszy w historii spędziła letni okres przygotowawczy wyłącznie na swoich obiektach, rozgrywając jedynie na wyjazdach mecze kontrolne i turnieje, rozpoczęła rozgrywki od mocnego uderzenia krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa. Jedynymi zespołami, z którymi puławianie nie mogli sobie poradzić były ekipy mistrza i wicemistrza Polski czyli Vive Tauronu Kielce i Orlen Wisły Płock. Jako wypadek przy pracy trzeba także uznać stratę punktu w ostatnim meczu w kończącym się roku z Zagłębiem Lubin na swoim parkiecie (28:28).
Niepokojącym zjawiskiem w tym okresie – od września do grudnia – był spadek formy, który przypadł na dwa ostatnie miesiące. W tym czasie Azoty nie sprostały, będącym jak najbardziej w zasięgu, Szwajcarom z Pfadi Winterthur w trzeciej rundzie Pucharu EHF i nie wywalczyły awansu do fazy grupowej, o czym marzyły w debiucie w tym europejskim pucharze. Z kolei na ligowym parkiecie męczyły się z ligowymi średniakami: KPR RC Legionowo, Śląskiem Wrocław i Stalą Mielec.
– Nie graliśmy tego, co na początku. Nie stanowiliśmy zespołu, nasze akcje były szarpane. Gdzieś zagubiliśmy pomysł na spokojne pokazanie rywalom, że jesteśmy od nich lepsi – mówi reprezentacyjny rozgrywający Piotr Masłowski.
– Dlatego zdecydowaliśmy maksymalnie opóźnić przygotowania do drugiej części sezonu – zapowiada prezes. – Na pierwszych zajęciach drużyna spotka się 7 stycznia. W pełnym składzie powinniśmy zacząć trenować dopiero na początku lutego, kiedy zakończą się mistrzostwa Europy, na których będziemy mieć swoich przedstawicieli. Wszystko po to, aby jak najbardziej opóźnić szczyt formy. Ten będzie nam potrzebny w kwietniu i maju, kiedy walczyć już będziemy o strefę medalową.