ROZMOWA z Bartoszem Jureckim, obrotowym Azotów Puławy, byłem reprezentantem Polski
- Został pan bardzo gorąco powitany przez puławskich kibiców. I występ przeciwko Piotrkowianinowi zaliczy pan także od udanych?
– Bardzo dziękuję sympatykom Azotów za tak serdeczne przyjęcie. Swoją postawą na boisku staram się odwdzięczyć za obdarzone zaufanie. Każdą minutę, którą spędzam na parkiecie, zmierzam rozgrywać najlepiej, jak tylko potrafię. Zawsze, zarówno na treningu, jak też w meczu o punkty, daję z siebie wszystko. Przeciwko beniaminkowi z Piotrowa rozegraliśmy bardzo dobre zawody. Każdy z nas dołożył cegiełkę do końcowego sukcesu w postaci przekonującej wygranej.
- Rozegraliście znakomitą pierwszą połowę prowadząc już 21:8. Na początku drugiej w wasze szeregi wkradło się zbytnie rozluźnienie i Piotrkowianin szybko zaczął niwelować straty. Mogło być różnie?
– Zbytnio rozluźniliśmy się, ale po reprymendzie trenera szybko wróciliśmy do swojej gry. Rywal, jako beniaminek próbował coś ugrać, szczególnie na początku pierwszej odsłony. Były to jednak nieliczne zrywy. Jako bardziej doświadczona drużyna stanęliśmy mocno w obronie i skutecznie rozbijaliśmy wszelkie próby Piotrkowianina. Dobrze w pierwszych 30 minutach zagrała również nasza bramka.
- Pańskie przejście z Chrobrego Głogów do Azotów Puławy w letnim okienku transferowym zostało okrzyknięte hitem. W końcu puławskiemu klubowi udało się zrealizować swój plan roszad kadrowych…
– Chrobry ma kłopoty finansowe, co nie było bez znaczenia w rozmowach z Azotami. Przychodząc do Puław zostawiłem to wszystko i skupiłem się na mojej pracy. Jestem profesjonalistą i swoje zadania wykonuję najlepiej, jak tylko potrafię.
- Przyszedł pan do Puław i ma być nauczycielem dla dwóch pozostałych obrotowych: Leosa Petrovskiego i Pawła Grzelaka…
– Mamy naprawdę dobrych zawodników na kole. Leos Petrovsky jest reprezentantem Czech, otrzymuje powołania na mecze kadry. Paweł Grzelak też jest bardzo ciekawym graczem.
- Po Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro rozstał się pan z reprezentacją Polski. Nie było łatwo powiedzieć koniec po tylu latach gry w koszulce z orzełkiem na piersi?
– Tak faktycznie było. Choć z różnych stron słyszę głosy nakłaniające mnie do powrotu. Spędziłem 12 miłych lat w drużynie narodowej. To był ciekawy i pożyteczny czas. Była dobra atmosfera, z kolegami z reprezentacji znamy się bardzo dobrze, tworzyliśmy zgrany kolektyw. Trochę szkoda, że nie udało nam się zdobyć medalu w Brazylii. Była szansa w półfinale z Danią, ale jej nie wykorzystaliśmy. Cóż, taki jest sport.