Nie ma chyba miejsca na świecie, w którym Holender nie prowadził jeszcze drużyny.
Te niepowodzenia Beenhakker powetował sobie jednak w Hiszpanii. Pod jego wodzą Real Madryt zdobył trzy tytuły mistrzowskie z rzędu. W lidze szło jak z płatka, na arenie międzynarodowej dużo gorzej. W związku z tym Holender wrócił na stare śmieci. Najpierw do Ajaxu, a wkrótce potem znowu objął reprezentację Holandii. Ponownie jednak bez powodzenia. Skonfliktowani ze sobą gracze z "kraju tulipanów” odpadli z mistrzostw świata we Włoszech już w 1/8 finału, prezentując się koszmarnie słabo.
I raz jeszcze Leo musiał udać się w drogę. Tym razem zmieniał miejsca pracy jak rękawiczki. Był znowu trenerem Realu Madryt, Grashoppers Zurych, Arabii Saudyjskiej (został zwolniony, bo kazał piłkarzom ćwiczyć dwa razy dziennie). Później pracował w Meksyku, Turcji, poczym wrócił do Holandii. W latach 1997-2000 wywalczył mistrzostwo i puchar Holandii z Feyenoordem Rotterdam, w którego składzie występowali wówczas Tomasz Rząsa i Jerzy Dudek.
Warto jeszcze wspomnieć o pracy z kadrą Trynidadu i Tobago oraz wprowadzeniu tego państwa do mistrzostw świata Niemczech. Beenhakkerowi można także przypisać odkrycie talentu Zlatana Ibrahimovica. To on, jako dyrektor techniczny Ajaxu, sprowadzał Szweda do Amsterdamu.
Zanim zdecydował się objąć posadę szkoleniowca "biało-czerwonych” dostał także oferty z RPA i USA. Przyjął tę polską, bo jak tłumaczył: nie wyobraża sobie, aby kraj z takimi tradycjami nie grał nigdy w mistrzostwach Starego Kontynentu. Przyjął wyzwanie i już po roku pracy wykonał cel z nawiązką.
Leo, jako rodowity mieszkaniec Rotterdamu, od dziecka marzył, żeby zostać marynarzem i zwiedzać świat. Jest także miłośnikiem cygar, cappuccino, dobrego wina oraz gry w golfa.