Po zdecydowanie najlepszym występie na niemieckich boiskach i pewnej wygranej z Rumunią (3:0) wydawało się, że reprezentacja Holandii złapała formę i „przejedzie” się także po Turcji. Nic takiego nie miało jednak miejsca. To rywale długo prowadzili i dopiero w końcówce spotkania wielki faworyt przechylił szalę na swoją stronę. „Pomarańczowi” po raz kolejny jednak nie zachwycili
Przebieg sobotniego spotkania był zaskakujący. Od początku przewaga była po stronie drużyny Ronalda Koemana. Już w pierwszej minucie w niezłej sytuacji znalazł się Memphis Depay, ale były gracz Atletico Madryt spudłował. Z biegiem czasu niespodziewanie, to Turcja zaczęła przejmować inicjatywę.
Holandia grała tak, jak w fazie grupowej: wolno, ospale, zupełnie bez energii. I zasłużenie od 35 minuty przegrywała 0:1. Turkom zdecydowanie bardziej się chciało i po centrze Ardy Gulera, który miał mnóstwo miejsca na prawym skrzydle (mógł sobie spokojnie przyjąć i ułożyć futbolówkę) dośrodkował na dalszy słupek, a tam było... trzech jego kolegów. Zawahał się też bramkarz przeciwników Bart Verbruggen, który najpierw chciał wychodzić do tej centry, później się cofał, a ostatecznie tylko patrzył, jak Samet Akaydin głową pakuje piłkę do siatki.
Po przerwie może Depay i spółka ciut bardziej się starali, ale jeszcze zanim minął kwadrans drugiej połowy niewiele zabrakło, a byłoby po zawodach. Guler tym razem prawie idealnie przymierzył z rzutu wolnego. Prawie, bo zabrakło centymetrów, żeby piłka futbolówką wylądowała w siatce, a nie trafiła w słupek.
Końcówka należała jednak do Faworytów. Co ciekawe, do wyrównania doprowadził ten, który bardzo, bardzo długo czekał na gola. Stefan de Vrij przed pierwszym gwizdkiem miał na koncie 69 występów w reprezentacji Oranje i trzy bramki. Poprzedni raz bramkarza rywali pokonał jednak w... 2015 roku. Tymczasem w 70 minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym świetnie w pole karne dośrodkował Depay, a tam idealnie znalazł się właśnie de Vrij, który świetnym strzałem głową trafił na 1:1.
Holandia poszła za ciosem i niedługo później skromna stratę zamieniła na prowadzenie. Sześć minut później świetnie na prawym skrzydle znalazł się Denzel Dumfries. Prawy obrońca „Pomarańczowych” świetnie dograł w pole karne, ale wydawało się, że Mert Muldur uprzedzi Cody’ego Gakpo i wybije futbolówkę. Obrońca Turcji rzeczywiście ją wybił, ale tak pechowo, że zaskoczył własnego bramkarza i zrobiło się 2:1 dla faworytów.
Kolejne fragmenty? Podopieczni Vincenzo Montelli nie mieli nic do stracenia i trzeba dodać, że napsuli rywalom mnóstwo krwi. W końcówce defensywa Holandii była w sporych tarapatach. Micky van de Ven wybił piłkę z linii, świetnie, instynktownie strzał Semiha Kilicsoya odbił też Verbruggen. I chociaż kibice pewnie do samego końca nerwowo obgryzali paznokcie, to jednak piłkarze Ronalda Koemana dowieźli korzystny wynik do końca. Dzięki temu „Pomarańczowi” zostali ostatnim półfinalistą Euro 2024. A w kolejnym spotkaniu zmierzą się z Anglią. Stawką będzie finał mistrzostw Europy w Niemczech.
Holandia – Turcja 2:1 (0:1)
Bramki: de Vrij (70), Muldur (76-samobójcza) – Akaydin (35).
Holandia: Verbruggen – Dumfries, de Vrij, van Dijk, Ake (73 van de Ven), Schouten, Simons (87 Zirkzee), Reijnders (73 Veerman), Berwgijn (46 Weghorst), Depay (87 Frimpong), Gakpo.
Turcja: Gunok – Muldur (82 Celik), Ayhan (89 Kilcsoy), Akaydin (82 Tosun), Bardakci, Kadioglu, Yilmaz, Ozcan (77 Yokuslu), Calhanoglu, Yildiz (77 Akturkoglu), Guler.