ROZMOWA Z Hubertem „Małpą” Szymajdą, zawodnikiem MMA
- Podczas gali TFL 15 „NOXY NIGHT” pokonał pan Roberta Maciejowskiego i zdobył pas federacji Thunderstrike Fight League. Jak z perspektywy Huberta Szymajdy wyglądała sobotnia walka?
– To był bardzo ciężki pojedynek. Brakuje mi zwycięstw dzięki stójce, ale tym razem nie można było ryzykować takiego rozstrzygnięcia walki. Mój to mańkut, a jego pozycją dominującą jest właśnie stójka. Dlatego dążyłem do sprowadzenia walki do parteru. Od drugiej rundy, kiedy Maciejowski posłał mi grad ciosów, miałem kłopoty z oddychaniem.
- Rozcięty łuk brwiowy także utrudniał walkę.
– Nikomu nie mówiłem, ale tydzień przed walką zderzyliśmy się głowami z moim sparingpartnerem. Powstałe wtedy rozcięcie otworzyło się już w pierwszej rundzie. Rywal chciał to wykorzystać, dlatego starałem się unikać jego ciosów zadawanych lewą ręką.
- Czy był moment zwątpienia, pojawiła się myśl o poddaniu?
– W drugiej rundzie mocno oberwałem. Wiedziałem, że nie jest dobrze, ale nie chciałem się poddać.
- Słyszał pan doping lubelskiej publiczności?
– Tak, zwłaszcza w trudnych chwilach dodawał mi sił. Zaciskałem zęby, bo widziałem że nie mogę zawieść kibiców.
- W trzeciej rundzie Hubert Szymajda mógł skończyć pojedynek. Dlaczego się nie udało?
– Zrezygnowałem z ataku, ponieważ czułem, że nie jestem w stanie go dokończyć. Wiedziałem, że została minuta do końca walki i najważniejsze to dotrwać do końca. Miałem w wygrane dwie pierwsze rundy.
- To była najtrudniejsza walka w karierze?
– Najtrudniejsza była moja pierwsza walka, kiedy dostałem taki łomot, że ledwo wyszedłem z klatki.
- Kiedy następna walka?
– Teraz muszę odpocząć. To mój czwarty pojedynek w ciągu dwunastu miesięcy. To naprawdę dużo, zwłaszcza, że pracuję w dwóch klubach, a do tego jestem jeszcze trenerem personalnym. Całe dnie spędzam na macie, dlatego marzę o chwili odpoczynku. Zobaczymy, gdzie leży kres moich możliwości. Chcę pokazać, że ciężką pracą można dojść do wyników.
- Ale rewanż z Guilherme Cadeną Martinsem to tylko kwestia czasu?
– Wszystko zależy od TFL. Myślę, że zmierzę się z Brazylijczykiem w marcu lub kwietniu.