

Ten wynik to olbrzymia sensacja, ponieważ mówimy tu o porażce jednej z najsilniejszych drużyn Orlen Basket Ligi z ekipą, która walczy o utrzymanie.

Tymczasem w pierwszej połowie obraz boiskowych wydarzeń wyglądał tak, jakby obie ekipy zamieniły się miejscami. Dużą winę za to ponosi fatalna obrona Startu, która była pozbawiona pomysłu oraz jakiejkolwiek agresji. W efekcie gospodarze mieli mnóstwo otwartych pozycji, które ochoczo zamieniali na punkty. Do przerwy prowadzili już 53:38.
Miłą odmianą od beznadziejnego obrazu pierwszej połowy była trzecia kwarta. W niej to lublinianie grali jak z nut, trafiając bardzo często za 3 pkt. Wreszcie w jej końcówce Emmanuel Lecomte ograł Adama Hrycaniuka i doprowadził do remisu.
Wydawało się, ze w czwartej kwarcie „czerwono-czarni” pójdą za ciosem i spokojnie wygrają. I było tego blisko, bo Start w czwartej kwarcie był blisko odskoczenia rywalowi. W kluczowych momentach jednak brakowało im skuteczności. Arka natomiast mocno zaczęła stawiać na grę w strefie podkoszowej, gdzie gdynianie górowali zarówno sprytem oraz fizycznością. Gospodarze nie pomylili się w najważniejszych akcjach i wygrali 102:92.
W barwach zespołu z Lublina wyróżnił się Tyran De Lattibeaudiere. Jamajczyk zdobył aż 21 pkt, a do tego dołożył 7 zbiórek. Niezły był także Courtney Ramey, który dołożył 15 pkt. Bohaterem Arki był Stefan Djodjević. Skompletował on double-double, na które złożyło się 29 pkt oraz 13 zbiórek.
AMW Arka Gdynia – PGE Start Lublin 102:92 (33:20, 20:18, 18:33, 31:21)
Arka: Djordević 29, Nenadić 24 (3x3), Tolbert III 9 (1x3), Garbacz 8 (1x3), Szymkiewicz 6 oraz Watson 15 (3x3), Kolenda 7 (1x3), Hrycaniuk 4, Sewioł 0, Szumert 0.
Start: De Lattibeaudiere 21 (3x3), Ramey 15 (2x3), Lecomte 10, Williams 2, Szymański 0 oraz Brown 15 (4x3), Put 10 (2x3), Drame 10 (3x3), B. Pelczar 9 (1x3), Krasuski 0.
Sędziowali: Pastusiak, Puzoń i Krupiński.
