Tym razem lubelscy piłkarze pokonali w Zabierzowie Kmitę, a autorem gola, na wagę trzech punktów, ponowne był Rafał Wawrzyńczok, który tydzień wcześniej pogrążył w Poznaniu Wartę.
W Zabierzowie zmierzyły się drużyny, które z trudem trafiały do siatki, ale też nie traciły zbyt dużo bramek. Dlatego konfrontacja tych ekip, sąsiadujących w tabeli (przed ostatnim meczem), nie zapowiadała strzeleckiego festiwalu, chociaż gospodarze za wszelką cenę chcieli przerwać serię sześciu meczów, w których nie potrafili zdobyć gola.
Robert Moskal, trener Kmity, w porównaniu z poprzednim spotkaniem zmienił w wyjściowym składzie czterech zawodników, a drużyna miała od pierwszej minuty ruszyć z impetem do ataku. Dobrze, że Motor był przygotowany na taki rozwój wydarzeń i potrafił zastopować gospodarzy. Lublinianie grali uważnie w defensywie, tocząc walkę głównie w środkowej strefie boiska, gdzie rządził Przemysław Żmuda, jeden z wyróżniających się zawodników w tym spotkaniu.
Umiejętne powstrzymywanie Kmity początkowo nie szło w parze z konstruowaniem własnych akcji. W pierwszej połowie goście stworzyli tylko dwie groźne sytuacje. W 12 min strzał Damiana Falisiewicza w ostatniej chwili zablokował jeden z obrońców, a chwilę później po centrze z rzutu rożnego i uderzeniu głową, piłkę z linii bramkowej wybił Dariusz Romuzga. W 43 min Mariusza Różalskiego chciał zaskoczyć Marcin Popławski, ale i on został powstrzymany przez obrońcę Kmity, który podczas ofiarnej interwencji oberwał futbolówką w rękę. Sędzia uznał, że zagranie było przypadkowe i nie podyktował karnego.
W drugiej połowie Motor nadal nie pozwalał gospodarzom na nabranie rozpędu. Wybijał Kmitę z rytmu i można było odnieść wrażenie, że kontroluje przebieg meczu. Zaczął też śmielej atakować. W 53 minucie lublinianie przeprowadzili składną akcję, a w roli rozgrywającego bardzo udanie wystąpił Popławski. Kapitan zespołu wyprowadził kontrę, podał na prawą stronę boiska do Janusza Iwanickiego, który natychmiast odegrał do środka, do Rafała Wawrzyńczoka.
Pomocnik Motoru przyjął piłkę i strzelił z około 16 metrów. Uderzył płasko i wystarczająco precyzyjnie, tuż przy słupku, aby zmusić do kapitulacji Różalskiego. Było to drugie z rzędu trafienie zawodnika lubelskiego Motoru, pozyskanego przed tym sezonem, który już w meczach sparingowych dał próbkę snajperskich umiejętności. Wawrzyńczok potrafi znaleźć się tam, gdzie są sytuacje sprzyjające zdobyciu gola i oby jak najczęściej korzystał z takich okazji.
Zdesperowani gospodarze pragnęli odpowiedzieć równie skutecznie. Szkoleniowiec Kmity w jednym czasie wprowadził do gry trzech nowych zawodników. Wyczerpując limit zmian nie pozostawił sobie pola manewru co miało przykre konsekwencje.
W 70 min kontuzji doznał Paulius Paknys, który nie był w stanie kontynuować gry, co oznaczało, że zabierzanie musieli kończyć konfrontację w dziesięciu. To na pewno nie ułatwiło im zadania. Z kolei Motor mógł pokusić się o podwyższenie wyniku. W 80 min Jarosław Pacholarz minimalnie przestrzelił z dystansu. W 83 min po szybkiej akcji przed szansą stanął Iawncki, jednak nie sięgnął piłki podanej przez Kamila Oziemczuka.
Kmita Zabierzów - Motor Lublin 0:1 (0:0)
Kmita: Różalski - Gawęcki, Paknys, Cios, Makuch, Romuzga, Bębenek, Cebula, Krauze, (61 Fabianowski), Wasilewski, (61 Bagnicki), Kościukiewicz (61 Zawadzki).
Motor: Mierzwa - Falisiewicz, Bożyk, Ptaszyński, Misztal, Żmuda, Lipecki (86 Król), Wawrzyńczok (73 Drej), Pacholarz, (81 Oziemczuk), Popławski, Iwanicki.
Żółta kartka: Fabianowski (K).
Sędziował: Rafał Greń (Rzeszów).
WIdzów: 200 (około 30 z Lublina).