Niestety, znowu w ekipie Zbigniewa Kuczyńskiego odezwały się stare problemy ze skutecznością i zamiast kompletu punktów tomaszowianie muszą się zadowolić jednym "oczkiem” przywiezionym z Mielca.
Pomocną dłoń do swoich rywali mogła wyciągnąć jeszcze Łada Biłgoraj. Bo w przypadku zwycięstwa drużyny Sławomira Adamusa nad Izolatorem, Tomasovia wskoczyłaby do bezpiecznej strefy. - Szkoda, ale nasze miejsce nie ma większego znaczenia. Na wiosnę wystarczy wygrać dwa mecze i od razy można pójść do góry - mówi trener Kuczyński.
Od pierwszego gwizdka bardziej zaangażowani w ataki byli przyjezdni. Niestety, szczęścia bez bramkowego skutku, próbowali po kolei: Tomasz Ciećko (dwa razy znalazł się oko w oko z golkiperem Stali), Sebastian Głaz (najpierw zeszła mu piłka, potem niepotrzebnie pośpieszył się ze strzałem "szczupakiem”) oraz Ireneusz Baran.
- Pierwsza połowa należała do nas i zastanawialiśmy się w szatni, jak to się stało, że nie zdobyliśmy gola. Po przerwie mieliśmy szczęście, bo rywale w końcówce uderzyli w poprzeczkę - dodaje opiekun Tomasovii.
Stal Mielec - Tomasovia Tomaszów Lubelski 0:0
Tomasovia: Bartoszyk - Banaś, Zatorski, Sioma, Myszkowski, Baran (80 Kasperek), Ł. Chwała, Stefanik, Ciećko, Wójcik (83 Wawryca, 90 Raczkiewicz), Głaz (78 Kusiak).
Żółte kartki: Mroziński, K. Kołacz (S) - Banaś, Stefanik (T).
Sędziował: Widzów: 300.