Tytani Lublin przegrali z Towers Opole w półfinale rozgrywek II ligi futbolu amerykańskiego . Mecz rozegrano na stadionie lekkoatletycznym przy al. Piłsudskiego
To było pierwszy mecz futbolu amerykańskiego na tym obiekcie. Trzeba przyznać, że sprawdził się znakomicie. Wygodne i zadaszone trybuny, z których można było spokojnie śledzić wydarzenia na boisku czy profesjonalny spiker – to wszystko sprawiło, że w sobotę ten sport wciąż postrzegany jako egzotyczny stał się lublinianom nieco bliższy.
Fani na pewno nie mogli narzekać na nudę, bo nie brakowało dramatycznych zwrotów akcji czy ostrych starć. Szkoda tylko, że bez happy endu w postaci zwycięstwa Tytanów. Gospodarze sami są jednak sobie winni, ponieważ przespali początek spotkania. Już w drugiej kwarcie przegrywali 0:20 i później musieli rzucić się w szaloną pogoń. Udało im się odrobić straty, ale kosztowało ich to mnóstwo sił, których zabrakło w samej końcówce.
Jako pierwszy sygnał do ataku dał Mateusz Majewski, który zaliczył przyłożenie, a z kopnięcia podwyższył Maciej Marzec. Do przerwy było już 14:20. W trzeciej kwarcie opolanie najpierw zdobyli kolejne punkty, ale w następnych minutach na boisku dominowali juz lublinianie. Pięknym biegiem popisał się Patryk Źrubek, który pokonał prawie całe boisko i dał swojej drużynie 6 punktów. Po podwyższeniu było już 21:26, a chwile później kolejne przyłożenie zdobył Artur Czarnik. W ten sposób miejscowi wyszli na pierwsze tego dnia prowadzenie.
Za tę ambitną pogoń zapłacili jednak w ostatniej odsłonie, w której kompletnie opadli z sił. Towers punktowali głównie akcjami biegowymi i pewnie wygrali 41:28. W ten sposób opolanie awansowali do finału, w którym czeka na nich Wataha Zielona Góra. – Towers byli przede wszystkim aż do bólu konsekwentni. Oni nie grali jakiegoś skomplikowanego futbolu. To było cztery czy pięć prostych zagrywek. Wielka szkoda, że przespaliśmy początek spotkania. To zresztą nasza cecha charakterystyczna w tym sezonie. Nie potrafimy sobie poradzić z tym problemem i nie wiem z czego on wynika. Kiedy odrobiliśmy straty i wyszliśmy na prowadzenie, to pojawił się w nas płomień nadziei na awans do finału. Przyszło jednak zmęczenie, dać o sobie dały tez kontuzje zawodników i Towers nas pokonali – tłumaczył po meczu Andrzej Jakubiec, który w sobotę prowadził Tytanów. Podstawowy trener, Randy Hacker, musiał wyjechać do USA. Co ciekawe, dla Jakubca było to pożegnanie ze szkoleniem Tytanów. – Podjąłem decyzję o zakończeniu trenerskiej kariery. Zostaję w klubie, ale będę pełnił funkcję konsultanta. Mój ruch jest spowodowany brakiem czasu. Muszę poświęcić się też innym projektom. Trenowanie Tytanów to bardzo czasochłonne zajęcie. Trenujemy wprawdzie tylko dwa razy w tygodniu, ale trzeba pamiętać, że sama analiza video zajmuje często nawet 16 godzin – dodaje Jakubiec.
Tytani Lublin – Towers Opole 28:41 (0:12, 14:8, 14:6, 0:15)
Tytani: Majewski, Źrubek, Chamera, Łopatyński, Burył, Żukowski, Graczy, Winiarczyk, Szymczak, Szymański, Stragarz-Indulski, Czarnik Nowak, Davis, Grosman, Piędzia, Daniec, Milanowski, Chrześcjan, Marzec, Szczepański, Wójcik, Mazurek, Chmielewski, Mełgieś, Kramarz, Dubrowski, Szalak, Kura, Bujnicki. Michaluk, Michalczuk, Stachyra, Szady, Parol, Pomorski, Jamroz, Czajka, Półchłopek, Niedźwiecki, Kusyk, Malinowski, Frąc, Rzepecki.
Towers: Leśniak, Pospieszyński, Konieczny, Rakowski, Żołna, Mazur, Sobieszczański, Waga, Pacan, Szwej, Staniewicz, Rakoczy, Sobczak, Koszmider, Rodak, Szurpicki, Kupiński, Biernacki, Hajdasz, Horodyski, Czernek, Dąbrowa, Drynda, Pyć, Olchawa, Furs, Rodak, Chu Ngoc, Grzebieniak, Szmielak, Kozłowski, Chmiel, Baj, Grecki, Krupiński, Witkowski, Górniewicz.
Sędziował: Leoniak. Widzów: 400.
Radom był bez szans
II liga futbolu amerykańskiego Wataha Zielona Góra zameldowała się w finale rozgrywek, w którym zmierzy się z Towers Opole. Decydujący mecz zostanie rozegrany w sobotę w stolicy województwa lubelskiego. Zwycięzca awansuje do pierwszej ligi
Sobotnia rywalizacja w Zielonej Górze pokazała, że Wataha jest głównym kandydatem do zwycięstwa w całych rozgrywkach. Gospodarze nie dali szans ekipie z Radomia i wygrali aż 50:0. Przez cały mecz byli zdecydowanie lepsi, a przyjezdni nie mieli żadnego pomysłu na rozmontowanie szyków defensywnych przeciwników.
Wataha Zielona Góra – Green Ducks Radom 50:0
Wataha: K. Wójcik, Amrogowicz, Szemetiłło, Tomaszewski, P. Wójcik, Suchodolski, Pineda, Pasiuk, Gembara, Borgosz, M. Kilinkiewicz, Stroynowski, Burdalski, Andrzejak, Stachów, Wit, Vogt, Chudy, Sawczyński, Schulz, R. Kilinkiewicz, Szczęsny, Woźniak, Piątak, H. Wójcik, Krzesiński, Wolniczak, Zieliński, Mierzejewski, Kycia, Chabiniak, Chudzinski, Skrzypczak, Wróbel, Krysik, Pamięta.
Radom: Podkowa, Walczak, Seweryn, Połoński, Dąbkowski, Łukasiewicz, Odzimek, Wroński, Michalski, Rylski,, Patynowski, Wieczorek, Łyżwa, Pluta, Starzyk, Sroka, Piszczek, Konarski, Wodnicki, Madon, Gozdur, Dziepak, Przybylski, Stanik, Kaczyński, Głowacki, Rybski, Raszewski, Kurasiewicz, Jasiński, J. Jasik, Krupa, Grabowski, Mąkosa, M. Jasik, Czuczwara.
Widzów: 500.