ROZMOWA Z Martą Walczykiewicz, srebrną medalistką igrzysk olimpijskich w kajakarstwie
W Londynie medal był o włos. Tym razem wreszcie się udało!
– Cieszę się niesamowicie. Zdobyłam medal, o którym marzyłam odkąd zaczęłam trenować. To dwadzieścia lat kariery. Na mecie się popłakałam. Ale dopiero, jak wyświetliły się wyniki. Wiedziałam już wcześniej, że mam medal, widziałam, że mam przewagę, ale wolałam się upewnić, że nie śnię. To medal dla mojej babci. Zawsze marzyła, żeby zobaczyć, jak zdobywam medal. Zmarła, ale myślę, że z góry nade mną czuwała. Nie przeszkadza mi nawet, że kolejny raz przegrałam z Lisą Carrington. Nie wiem nawet, z jaką stratą. Nie ma to jednak większego znaczenia.
Nowozelandka była szybsza 0,41 sekundy.
– No to rzeczywiście niewiele. Ale bieg był fajny, kontrolowałam do końca, wiedziałam, że jestem blisko i że nie mogę puścić kolejnych dziewczyn.
Przed startem zakładała pani kompletny spokój. Udało się?
– No właśnie nie do końca. Do czasu zejścia na wodę nie przypominałam siebie. Nawet trener zauważył, że za bardzo się stresuję. Później jednak wszystko minęło. Zaczął się wyścig i czułam się jak na treningu. Pokazałam, że potrafię skupić się podczas najważniejszej imprezy czterolecia.
Czym się ten stres objawiał?
– Choćby tym, że nie mogłam zjeść nic na śniadanie. Nawet koleżanka mówiła, że opornie mi idzie jedzenie płatków. Trudno to opisać.
Wracały obrazki z Londynu?
– Nie. Troszkę się denerwowałam, że wszyscy chcieli być blisko mnie. Trener, fizjoterapeuta, lekarz. W którymś momencie poprosiłam, żeby mnie na chwilę zostawili samą. Dopiero wtedy się uspokoiłam.
Pierwszy dzień finałów w kajakach i od razu dwa medale. Ale to nie koniec.
– To prawda. Teraz jest czas, żeby się cieszyć, ale już myślę o treningach z czwórką. Mam dwa dni przerwy i ruszamy do boju, bo chcemy przełamać passę czwartych miejsc w czwórce.
Rewanż z Carrington za cztery lata?
– Rewanż na pewno będzie, nie odkładam jeszcze wiosła. Ale czy wytrwam do Tokio, nie wiem. Ostatnio nie omijały mnie problemy zdrowotne. Dwa miesiące przed igrzyskami zachorowałam na półpaśca. W eliminacjach krajowych nie wystartowałam, bo miałam kontuzję barku. Ważne jednak, że wszystko dobrze się skończyło. Zobaczymy, co z Tokio. Na pewno wystartuję na kolejnych mistrzostwach świata.