I chociaż to tylko matematyczny punkt widzenia, to jednak bardzo prawdopodobny. Tym bardziej, że podopieczni trenera Wojciecha Stopy ostatnio są nieobliczalni i po serii wpadek ze słabszymi ekipami szukają punktów z czołówką ligi.
Co prawda liczbę potknięć Tomasovii w tych rozgrywkach policzyć można na jednej dłoni, to jednak goście nie są bez szans. Chociaż znacznie odmiennego zdania jest szkoleniowiec tomaszowian. - Patrząc na to jak ostatnio się prezentujemy, to przyszła najwyższa pora, aby rywale przestali liczyć na punkty w meczach z nami - nie ukrywa Zbigniew Kuczyński. Jego pewność siebie jest tym większa, że w spotkaniu przeciwko Stali nie będzie mógł zagrać jedynie Rafał Myszkowski.
Jeśli jednak miejscowi zawiodą, to wówczas wszystkie oczy kibiców zwrócone zostaną przeciwny kraniec województwa. W Łukowie miejscowe Orlęta podejmą Stal Poniatowa i jeśli przegrają, to już jutro tytuł mistrzowski wywalczą podopieczni trenera Marka Maciejewskiego. - Szampanów jednak nie zabieramy ze sobą - przyznaje trener lidera. - Feta z okazji awansu będzie, ale w środę u nas - dodaje Wiesław Olchawski, prezes Stali.
Nie ulega jednak wątpliwości, że poniatowianie będą nasłuchiwać wieści z Tomaszowa. - Na pewno, ale podchodzimy do całej sprawy ze spokojem. Najważniejszy będzie nasz mecz. I już wiem, że będziemy musieli mocno się natrudzić, aby zgarnąć pełną pulę - dodaje Marek Maciejewski. W przeciwieństwie jednak do gospodarzy, lider nie ma problemów ze skompletowaniem drużyny. - Wszyscy są zdrowi, zagramy pełnym składem - zapewnia szkoleniowiec Stali.
Najważniejsze, to nie przegrać. Będziemy zadowoleni nawet z punktu - nie ukrywa Andrzej Zarzycki. Szkoleniowiec łukowian ma prawdziwy ból głowy z wystawieniem jedenastki. Do kontuzjowanych Dariusza Solnicy, Pawła Szewczaka i Kamila Marciniaka dołączył ostatnio Paweł Grula. - Dlatego do końca sezonu skład będziemy łatali młodzieżą - kończy trener łukowian.