Jedna bramka, cztery żółte kartki, kontuzje, boiskowe przepychanki oraz dźwięk trzeszczących kości.
Poniatowianie rozpoczęli z dużym respektem dla rywala. W efekcie po ich zagraniach piłka najczęściej lądowała na trybunach, a grający wysokim pressingiem zamościanie szybko zdominowali środek pola i zaczęli stwarzać sobie sytuacje podbramkowe. W 24 min po akcji lewą stroną boiska bliski powodzenia był Marek Piotrowicz, jednak piłka, uderzona z dużego kąta, o centymetry minęła słupek. W dodatku z zamknięciem akcji nie nadążył Rafał Turczyn.
Po chwili z 13 metrów strzelał niecelnie Przemysław Kita. W kolejnej akcji Hetmana do bardzo niepewnie grającego bramkarza Stali Huberta Lipczyńskiego, pełną gębą uśmiechnęło się szczęście. Piłka po strzale głową Andrzeja Wachowicza musnęła poprzeczkę, a stojący na długim słupku Serge Kiema nie zdołał skierować jej do siatki. W 45 min po zderzeniu z Rafałem Szczawińskim Przemysław Kita, z wybitym barkiem udał się do szpitala. Niestety, zagubiony arbiter Grzegorz Wnuk pozwolił, aby niezdrowe emocje wzięły górę. W chwilę później szukający rewanżu za faul na Kicie, gracze Hetmana wywołali boiskową przepychankę.
Również po zmianie stron, przy ostrzejszym wejściu zawodnicy skakali sobie do oczu.
Łukasz Stręciwilk nie potrafił jednak z 10 metrów skierować futbolówki do pustej bramki. W 86 min Wojciech Wolański do spółki z Wachowiczem sprezentował Stali kolejny podarunek. Jednak Dariusz Osuch z 5 metrów posłał piłkę obok słupka.
Końcowy gwizdek oba zespoły przyjęły z widoczną ulgą.