ROZMOWA Z Konradem Czerniakiem, pływakiem AZS UMCS Lublin
Jest mały niedosyt po mistrzostwach świata w Budapeszcie? Na 50 m stylem motylkowym był pan dziewiąty, a na dwukrotnie dłuższym dystansie 13...
– Liczyłem minimum na finał. Zabrakło niewiele, także przy okazji występu w sztafecie. Nie mam do siebie większych pretensji, bo i tak w Budapeszcie pływałem najszybciej w tym sezonie. Dopiero od pół roku współpracuję z nowym trenerem Michałem Szymańskim. Ciągle się poznajemy, a wiele elementów jest dla mnie nowych, dlatego potrzebuję czasu, żeby się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Co jest największą nowością?
– Pływam bardzo dużo, bo tych kilometrów zrobiłem już naprawdę sporo. Dodatkowo dużo mniej pracuję na siłowni, za to wykonuję inną pracę na lądzie. Szczerze mówiąc, z tego powodu cały sezon jestem trochę podmęczony. Analizujemy z trenerem sytuację, ale czekamy jeszcze, jak wypadnie Puchar Świata i Uniwersjada. Pierwsza z imprez już w niedzielę, więc nie ma czasu na wakacje, cały czas trzeba pracować. Wierzę jednak, że wyciągniemy wnioski i pójdziemy do przodu.
Reprezentacja Polski wraca z Budapesztu tylko z jednym medalem. Chyba jako kadra liczyliście na zdecydowanie więcej. Wielkim zaskoczeniem był też brak awansu Radosława Kawęckiego chociaż do półfinału...
– Na pewno tak. Radek potrafi pływać dużo szybciej, nawet podczas mistrzostw Polski w Lublinie osiągał lepsze rezultaty. Szkoda, bo zabrakło mu niewiele, żeby znaleźć się w półfinale. Tam miałby już szansę się zrehabilitować. Trudno wyrokować, dlaczego zdobyliśmy tylko jeden medal. Moim zdaniem w Polsce brakuje koncentracji na tych najważniejszych zawodach. Takimi były mistrzostwa świata, a nie mistrzostwa Polski. Okazuje się, że nie potrafimy przygotować szczytu formy na kluczową imprezę.
Jasnymi punktami byli za to Wojciech Wojdak i Paweł Juraszek. Ten pierwszy jako jedyny przywiózł do domu medal...
– Wojtek naprawdę wykonuje kawał świetnej roboty. Jeszcze kilka miesięcy temu chyba nikt nie spodziewał się, że może zajść tak daleko. Może z wyjątkiem jego trenera. Jeżeli chodzi o Budapeszt, to myślę, że Wojtek zaskoczył nawet siebie. A Paweł? Robi niesamowite postępy. Życiowka goni życiówkę i jeżeli dalej będzie to wyglądało w ten sposób, to wkrótce może być najlepszy na świecie.
Polskie pływanie jest w kryzysie? Najpierw nieudana igrzyska w Rio, teraz też nie było wielkich powodów do radości...
– Nie wiem, czy można mówić o kryzysie. Niektórzy zrobili przecież postępy. Mogę powiedzieć też za siebie, że się trochę cofnąłem, ale z czasami nie było aż tak źle. Na pewno na moją postawę wpływ miała zmiana trenera. Trzeba też przyznać, że niektóre konkurencje nam odjechały. Chociażby 100 m delfinem. Jeżeli się nie mylę, to wszyscy finaliści tej konkurencji w Budapeszcie popłynęli szybciej niż srebrny medalista w Rio.