ROZMOWA Z Chelsea Poppens, byłą koszykarką Pszczółki AZS UMCS Lublin
– Dokładnie tak było. Najgorsze, że nie wiem nawet do końca dlaczego tak się stało i co było bezpośrednim powodem urazu. To jednak poważna kontuzja, dlatego konieczna była operacja.
• Jak długa przerwa cię teraz czeka?
– Ciężko powiedzieć. Tak naprawdę będę wiedziała to dopiero po zdjęciu gipsu. Mam nadzieję, że jak najszybciej będę mogła zacząć rehabilitację i wrócić do gry.
• Jak zachował się klub w obliczu twojego urazu? Mogłaś liczyć na jakąkolwiek pomoc z ich strony?
– Byli jak najbardziej fair. Mój kontrakt był tak skonstruowany, że w wypadku kontuzji mógł zostać rozwiązany i klub skorzystał z tej furtki. Wszyscy byli jednak bardzo pomocni, mogłam na nich liczyć.
• Rozegrałaś w tym sezonie dziewięć spotkań, zdobywając średnio 11,3 punktu i notując 6,1 zbiórki. Jesteś zadowolona z tych osiągnięć?
– Nie do końca. Stać mnie na znacznie więcej. Tyle tylko, że nie byłam w stu procentach sprawna i to uniemożliwiło mi pokazanie pełni mojego potencjału.
• Z perspektywy czasu nie żałujesz, że zdecydowałaś się na transfer do Polski?
– Absolutnie nie. Gdybym miała wybierać jeszcze raz, ponownie bym tu przyjechała. Jestem szczęśliwa, że mogłam grać w AZS UMCS Lublin. Trafiłam do dobrego zespołu, gdzie poznałam wielu wspaniałych ludzi. Jestem pewna, że gdyby nie problemy zdrowotne, inaczej to wszystko by się ułożyło.
• Co sądzisz o poziomie naszej ligi?
– Jest naprawdę mocna. Dla mnie to było świetne miejsce do rozwoju i mogłam osiągnąć tu znacznie więcej. Maciej wiele mocnych drużyn, które liczą się w Europie. Oczywiście, dla Pszczółki AZS UMCS to jest bardzo trudny sezon, ale zazwyczaj tak jest w przypadku beniaminków. Myślę, że gdy zespół okrzepnie, dziewczyny nabiorą więcej doświadczenia, to będą biły się o wyższe cele.
• To dobre miejsce do gry dla młodych Amerykanek? Będziesz polecała transfer do Polski koleżankom?
– Dlaczego nie? Skoro ja i wiele innych zawodniczek z mojego kraju dobrze się tu odnajdują, to inne koszykarki też powinny spróbować tej drogi. Dla dziewczyn, kończących uniwersytet i chcących spróbować swoich sił za granicą to naprawdę ciekawa opcja.
• Czego najbardziej brakuje ci po powrocie do Stanów?
– Z pewnością ludzi, których poznałam w Polsce. Bardzo za nimi tęsknię, ale cały czas jesteśmy w kontakcie przez Internet. W dalszym ciągu śledzę też wyniki Pszczółki. Chciałabym kiedyś tu wrócić, ale wszystko będzie zależało od mojego stanu zdrowia. Tak naprawdę nie wiem przecież, czy po kontuzji będę w stanie dalej grać na moim dawnym poziomie.