To był bardzo trudny sezon dla koszykarek AZS UMCS Lublin. W połowie sezonu większość fanów basketu w naszym regionie pozbawiła akademiczek szans na utrzymanie się w rozgrywkach pierwszej ligi. Finisz lublinianek był jednak imponujący i w niedzielę, na trzy kolejki przed końcem, podopieczne Andrzeja Dubielisa zapewniły sobie ligowy byt.
– Z pewnością głęboko odetchnąłem, bo to był dla nas bardzo wymagający sezon. Trudno mówić, że był dla nas udany, bo nie zawojowaliśmy ligi. Jednak cel, jakim było utrzymanie, udało nam się osiągnąć.
• Miał pan chwile zwątpienia?
– Tak, po porażce na własnym terenie z Wisłą II McArthur Kraków myślałem, że nie uda nam się wygrzebać ze strefy spadkowej. Przez cały sezon musieliśmy łatać dziury, dlatego bez przerwy rotowałem składem. Nie mieliśmy zbyt wielu wysokich zawodniczek, więc pod kosz przesunąłem Darię Cybulak.
• Dużą rolę odegrała również Iwona Godula, która dołączyła do zespołu w trakcie rozgrywek.
– Jestem dla niej pełen uznania, bo niewiele koszykarek zdecydowałoby się dojść do drużyny w takim momencie. Byliśmy skazywani na spadek, ale Iwona zdecydowała się nam pomóc. Zaryzykowała, choć na szali kładła swoją reputację.
• Jednak prawdziwą liderką drużyny była Katarzyna Trzeciak. Stać ją na grę w ekstraklasie?
– Każda zawodniczka marzy o niej. Sztuką jest jednak przejść do klubu z ekstraklasy i regularnie w nim występować. Patrząc na grę Kasi w tym sezonie, muszę przyznać, że zrobiła kolejny krok do przodu. Wiem również, że ciągle może jeszcze sporo poprawić.
• Gdzie ma największe rezerwy?
– W obronie, brakuje jej doświadczenia i przez to szybko łapie faule. Może poprawić również grę 1x1 i dokładność podań.
• A za co można ją pochwalić?
– Za olbrzymią determinację i odpowiedzialną postawę. W najtrudniejszych momentach nie bała się brać piłki i rozgrywać najważniejszych akcji.