W sobotę o godz. 18 Wikana-Start Lublin podejmuje PGE Turów Zgorzelec, aktualnego mistrza Polski. Gospodarze liczą, że uda im się sprawić niespodziankę
Ekipa Miodraga Rajkovicia jest w poważnym kryzysie. W tym roku kalendarzowym Turów rozegrał osiem ligowych spotkań, z czego zwycięstwem zakończył jedynie trzy mecze. Co więcej z ostatnich czterech spotkań rozstrzygnęli na swoją korzyść tylko jedno, pokonując najsłabszą Popharmę Starogard Gdański.
Do tego należy dodać jeszcze rozgrywki Pucharu Polski, które Turów zakończył już na ćwierćfinale. Praktycznie jedyną areną, gdzie ekipa ze Zgorzelca nie zawodziła był EuroCup. W środę podopieczni Rajkovicia przegrali jednak z francuskim Paris Levallois i zakończyli europejską przygodę.
– Wydaje mi się, że rywale są już nieco zmęczeni sezonem. Myślę, że sporo sił kosztowała ich zwłaszcza Euroliga. Wprawdzie dość szybko z niej odpadli, ale rozegrali kilkanaście naprawdę wymagających spotkań – mówi Alan Czujkowski, skrzydłowy Wikany-Startu.
Turów do zespół pełen gwiazd. Co ciekawe, wiodącą rolę odgrywają w nim Polacy – Damian Kulig i Michał Chyliński. Obaj to reprezentanci Polski, a ten pierwszy średnio w meczu zdobywa ponad szesnaście punktów i zbiera prawie osiem piłek. Kibiców w hali Globus najbardziej jednak będzie interesował występ Jakuba Karolaka i Michaela Gospodarka, którzy podstaw koszykarskiego rzemiosła uczyli się w Lublinie.
Paweł Turkiewicz, trener "czerwono-czarnych” będzie musiał sobie radzić w sobotę bez Alana Czujkowskiego, który ma kontuzję dłoni.
– Podczas meczu z Rosą Radom próbowałem wybić piłkę Urosowi Mirkoviciowi. Zrobiłem to jednak bardzo nieszczęśliwie i naderwałem jeden z mięśni kciuka. Będę chciał wrócić do gry juz w przyszłym tygodniu. Przed sobotnim spotkaniem jestem optymistą. Turów to wprawdzie zespół kompletny, ale liczę, że do Lublina przyjadą słabo zmotywowani – tłumaczy Czujkowski.