Koszykarze Olimpu-Startu byli bliscy sprawienia ogromnej niespodzianki w meczu z MKS Dąbrowa Górnicza. Niestety, ale do zwycięstwa zabrakło nieco szczęścia i opanowania.
Ten dobrze funkcjonujący mechanizm zaciął się na początku czwartej kwarty, kiedy to miejscowi zdobyli dziesięć "oczek” z rzędu.
W efekcie, w 35 minucie gospodarze wyszli na pierwsze od dłuższego czasu prowadzenie. Niemoc strzelecką przerwał dopiero Przemysław Łuszczewski, który trafił dwa rzuty osobiste. Od tego momentu gra toczyła się w stylu punkt za punkt.
W końcówce regulaminowego czasu gry obie ekipy miały szansę na wygraną, ale nerwy sprawiły, że żaden rzut przez półtorej minuty nie znalazł drogi do kosza. Do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka, w której lepsi okazali się miejscowi.
Koszykarze Dąbrowy Górniczej w 43 min prowadzili już 82:75, a lublinianie niepotrzebnie próbowali szybko odrobić straty szukając szczęścia w rzutach za trzy punkty. Niestety, ale próby Tomasza Prostaka i Sebastiana Szymańskiego były niecelne.
Niektórzy z moich podopiecznych przestraszyli się możliwości wygranej. W dogrywce spudłowaliśmy aż pięć na sześć rzutów osobistych. Poza tym Paweł Kowalski w ważnym momencie zarobił głupi faul techniczny, który skutkuje absencją w sobotnim meczu z GKS Tychy – powiedział Dominik Derwisz.
MKS Dąbrowa Górnicza – Olimp-Start Lublin 88:81 (18:20, 14:22, 24:22, 17:9, d. 15:8)
Dąbrowa Górnicza: Piotrkowski 19, Zieliński 13, Szczypka 11 (2x3), Basiński 10 (1x3), Bogdanowicz 5 (1x3) – Marek Piechowicz 16 (1x3), Zmarlak 12, Lemański 2.
Olimp-Start: Sikora 13 (2x3), Szymański 13 (1x3), Łuszczewski 12 (1x3), Aleksandrowicz 8, S. Prażmo 3 – Prostak 13 (3x3), Kowalski 12, A. Myśliwiec 7.
Widzów: 500.