Według doniesień amerykańskiego portalu espn.com Marcin Gortat w przyszłym sezonie będzie grał w Dallas Mavericks.
Najbliższa przyszłość polskiego środkowego zależy teraz tylko i wyłącznie od działaczy jego dotychczasowego klubu - Orlando Magic. Gortat jest tzw. zastrzeżonym wolnym agentem, a to oznacza, że zespół z Florydy ma prawo wyrównać każdą ofertę (musi to zrobić do 15 lipca).
Wydaje się jednak, że "Magicy” nie będą w stanie tego zrobić. Z jednej strony niedawno pozyskali kolejną gwiazdę Vince'a Cartera z New Jersey Nets, a z drugiej rozmawiają z kolejną - Rasheedem Wallacem, który miałby zastąpić Gortata.
Jeżeli Wallace rzeczywiście przeniesie się do Orlando, to klubu nie będzie już stać na kolejne wzmocnienia. Limit na wynagrodzenia dla zawodników w przyszłym sezonie będzie wynosił "tylko” 68 milionów dolarów, a jeśli zespół z Florydy przekroczy ten pułap, będzie musiał płacić specjalny podatek "od luksusu”.
Dallas wydaje się jednak świetnym wyborem dla Gortata. Obecnie jedynym środkowym w zespole jest Eric Dampier, który w minionym sezonie na parkiecie spędzał zaledwie 23 minuty, a dodatkowo zaliczał tylko 5,7 pkt na mecz i 7,1 zbiórki. Zresztą, ostatnio słychać było głosy, że Dampier w najbliższym czasie zostanie oddany do innej drużyny.
Reprezentant Polski po cichu mógłby nawet liczyć na występy w pierwszej piątce, a na pewno nie narzekałby też na towarzystwo. W Orlando miał okazję być zmiennikiem Dwighta Howarda, a w ekipie Mavericks występuje przecież Niemiec Dirk Nowitzki. Niewykluczone, że w najbliższym sezonie piłki do obu tych graczy podawać będzie jeden z najlepszych rozgrywających ostatnich lat - Jason Kidd, który również negocjuje z Dallas warunki nowego kontraktu.
Na pozyskanie polskiego środkowego bardzo liczyli zwłaszcza kibice Houston Rockets, którzy zasypali Polaka e-mailami, aby przekonać go do gry w barwach swojej drużyny. Zainteresowanie Gortatem wcześniej wykazywały też inne kluby: New York Knicks, Indiana Pacers, a nawet San Antonio Spurs.