Trzy kwarty zagrane na dobrym poziomie i kompletny nokaut w trzeciej partii. Zawodniczki Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin na długo zapamiętają bolesną inaugurację sezonu przed własną widownią. Akademiczki przegrały 62:78 z Artego Bydgoszcz
Paradoks polega na tym, że był to mecz telewizyjny, a oglądało się go bardzo źle, przynajmniej od drugiej połowy. W pierwszej kwarcie oba zespoły zaprezentowały naprawdę solidną koszykówkę. „Pszczółki” broniły, trafiały – w tym za „trzy” – i zbierały w ofensywie. Efekt? Prowadzenie 22:15. Jednak już od drugiej partii bydgoszczanki zaczęły stać pewniej na własnych nogach. Defensywa zacieśniła szyki, a zmienniczki w lubelskim zespole nie dawały takiej jakości jak pierwsza „piątka”. Różnica pomiędzy obiema ekipami nie była jeszcze aż tak znacząca. Do przerwy gospodynie traciły raptem trzy punkty – 36:39 – do bardziej utytułowanego rywala.
Trzecia kwarta zasługuje na osobny akapit – a nawet dwa – i to nie ze względu na wybitną grę Artego. Podopieczne Tomasza Herkta wykorzystywały po prostu okazje, które otrzymywały jak na talerzu. Lublinianki za to mnożyły błędy – nieskuteczność aż biła po oczach, każda ich akcja pozycyjna miała w sobie domieszkę chaosu, a obrona nie istniała.
I to właśnie ten trzeci element był najbardziej brzemienny w skutkach. Dużo na ten temat mogą powiedzieć Elżbieta Międzik, Jennifer O’Neill i Karina Michałek które raz za razem dziurawiły „sito”. W samej tylko trzeciej partii goście trafili aż sześć ze swoich siedmiu celnych „trójek”. Statystyka może i nie gra, ale dosyć dokładnie oddaje to, co działo się na parkiecie.
Przy stanie 65:42 dla zespołu z Bydgoszczy ciężko już było uwierzyć w to, że akademiczki przejdą cudowną przemianę i rzutem na taśmę wyrwą zwycięstwo. Można wyreżyserować całą oficjalną inaugurację sezonu, ale w scenariuszu nie ma rubryki zatytułowanej „przebieg meczu”. Jest jednak pewien plus, o którym należy wspomnieć. Chodzi mianowicie o Annę Pawłowską, która rozegrała całą czwartą kwartę, zdobywając w tym czasie 5 punktów i tylko raz tracąc piłkę. Jej drużyna przegrała jednak ten mecz 62:78.
Trener Krzysztof Szewczyk miał zawężoną podkoszową rotację. Agnieszka Szott-Hejmej musiała częściej grać na pozycji silnej skrzydłowej, bo z gry wypadła Briana Day. Amerykanka narzeka na uraz kostki – ten sam, z którym przyjechała do Polski. Może jej zabraknąć na parkiecie nawet na kilka tygodni. W pełni sił nie była również Ama Degbeon, która się rozchorowała.
===
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – Artego Bydgoszcz 62:78 (22:15, 14:24, 6:26, 20:13)
Pszczółka: Peterson 12, Szott-Hejmej 11, Degbeon 6, Popović 9, Labuckiene 3 (12 zb.) – Sklepowicz 2, Duchnowska 3, Adamowicz 11, Pawłowska 5, Trzeciak.
Artego: Kiesel 8, Mędzik 10, Rymarenko 7, Miskiniene 13, Evans 11 – O’Neill 11, Poboży 12, Michałek 6, Świątkowska, Sobiech.
Sędziowie: Maciej Krupiński, Agata Maj, Bogna Podkowińska.
---
Powiedzieli po meczu
Agnieszka Szott-Hejmej (Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin)
Pokazałyśmy dwa różne oblicza. W pierwszej połowie wyszłyśmy zdeterminowane, bardziej skoncentrowane i byłyśmy agresywniejsze. A w tej drugiej połowie przestałyśmy wykorzystywać nasz potencjał i swoją przewagę tam, gdzie ją mamy. Zabrakło też tego balansu – więcej oddawałyśmy rzutów z dystansu, a mniej spod kosza, nie szukałyśmy siebie i nie dzieliłyśmy się piłką.
Brianna Kiesel (Artego Bydgoszcz)
Zgadzam się, że trzecia kwarta była decydująca. Bardzo dobrze spisałyśmy się w defensywie, a nasza gra w ataku była bardzo płynna i skuteczna. Lublin to bardzo silny zespół, który walczył przez cały mecz. Życzę tej drużynie wszystkiego najlepszego w tym sezonie.