Fot. Wojtek Nieśpiałowski
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS zakończyła rok na czwartym miejscu w lidze. Po świąteczno-noworocznej przerwie lublinianki będą kontynuować kampanię, w której wciąż liczą się w grze o trzy trofea.
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS mistrzem Polski. Brzmi nierealnie? Pewnie trochę tak, bo Wisła Can-Pack Kraków, która w ostatnich latach zdominowała krajowe rozgrywki, to jednak nieco inna półka pod względem finansowym i organizacyjnym. Ale Pszczółki udowadniają, że nawet z tą Wisłą można powalczyć. Jako jedyne ograły ją w pierwszej rundzie, w środę znów były blisko. Wygrały przecież rywalizację na deskach. Gdyby tylko trochę poprawić się w rzutach z dystansu... Można tylko gdybać, co by było, gdyby nie kontuzja Dominiki Owczarzak.
Tak czy inaczej, nie ma co załamywać rąk. To tylko sezon zasadniczy. Chodzi o to, żeby zakwalifikować się do play-off i wywalczyć jak najwyższe rozstawienie. Tylko właśnie. Czy w tegorocznych rozgrywkach rozstawienie będzie miało większe znaczenie?
– Moim zdaniem absolutnie nie. Liga jest najbardziej wyrównana od lat. Siedem, osiem zespołów jest bardzo blisko siebie. Nawet zajmując pierwsze miejsce można trafić na mocnego przeciwnika. Na przykład Artego Bydgoszcz czy CCC Polkowice. Dziewczyny dotychczas radzą sobie trochę gorzej, niż wszyscy by się spodziewali, ale każdy, kto zna się choć trochę na koszykówce, zdaje sobie sprawę z potencjału tych zespołów. Dlatego kluczowa będzie forma w play-off – przekonuje Owczarzak.
Lublinianki mają za sobą bardzo udaną pierwszą część sezonu. Po 13 z 22 ligowych kolejek zajmują czwarte miejsce w lidze z realnymi perspektywami nawet na miejsce drugie. Przegrały tylko pięć razy, a gdyby nie kontuzje, tych porażek byłoby pewnie jeszcze mniej. Dzięki dobrym wynikom w Tauron Basket Lidze Kobiet, zapewniły sobie awans do Final Six Pucharu Polski. Przy tak wyrównanej stawce nie było to wcale oczywiste. W turnieju finałowym zabraknie przecież choćby wicemistrzyń Polski Artego Bydgoszcz czy bardzo mocnej Energi Toruń. A Pszczółki tam będą i będą miały szansę na obronę wywalczonego przed rokiem trofeum.
- Do Krakowa nie pojedziemy na pewno w roli faworytek, ale podczas trzydniowego turnieju wszystko może się wydarzyć. Nie mamy nic do stracenia i postaramy się sprawić niespodziankę – przekonuje Owczarzak.
Akademiczki teoretycznie wciąż mają więc szansę na potrójną koronę. Oprócz ligi i pucharu liczą się także w Eastern European Women’s Basketball League, gdzie po pięciu meczach mają na koncie trzy zwycięstwa i na początku stycznia w Lipawie prawdopodobnie przyklepią sobie awans do turnieju finałowego.
Oczywiście, trzy trofea brzmią trochę jak nierealne marzenie i w tych kategoriach trzeba to chyba rozpatrywać. Przecież finansowo lublinianki są tylko ubogimi krewnymi dla większości ligowych rywalek. A mimo tego dzięki mądremu zarządzaniu udało się stworzyć jeden z najlepszych zespołów w kraju. I za to prezesowi Dariuszowi Gawłowi i trenerowi Krzysztofowi Szewczykowi należą się duże słowa uznania. Już teraz mogą czuć się zwycięzcami. Jakikolwiek medal w jakichkolwiek rozgrywkach będzie wisienką na torcie udanego sezonu.