(fot. Michał Piłat/AZS UMCS Lublin)
ROZMOWA z Wojciechem Szawarskim, trenerem koszykarek Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
- Odczuł pan ulgę po ostatnim wygranym spotkaniu z TS Ostrovią Ostrów Wielkopolski?
– Byliśmy faworytem tego spotkania, nie było możliwości, żeby tam przegrać. Po prostu wykonaliśmy swoje zadanie. Ulgi raczej nie odczułem. Sam mecz był pod naszą kontrolą i nerwowych momentów też nie było.
- Użyłem słowa „ulga”, bo w meczu z PGE MKK Siedlce też byliście faworytem, ale ostatecznie przegraliście…
– W ostatnim momencie okazało się, że będziemy musieli grać bez dwóch zawodniczek. Oprócz tego, że zabrakło Magdy Szajtauer, bez której już długo gramy, to jeszcze nie było naszego lidera – Brianny Kiesel. To nam trochę pokrzyżowało szyki. To jest też pewne wytłumaczenie, ale mimo to ta porażka była dla nas bolesna, bo bez tych dwóch zawodniczek i tak powinniśmy tam wygrać. Niestety, mecz zaczął się zupełnie nie po naszej myśli i zabrakło czasu, żeby odrobić straty z pierwszej połowy.
- Często zagląda pan do ligowej tabeli?
– Nie patrzę, bo cały czas mam ją w głowie. Kontroluję, znam wyniki i wiem, w jakiej jesteśmy sytuacji.
- Cały czas krążycie wokół ósmego miejsca…
– Te play-offy to plan minimum. Natomiast chcielibyśmy zająć jak najwyższe miejsce, żeby nie skończyć na ósmym miejscu i nie grać od razu z najmocniejszą drużyną. Sezon nie jest jeszcze stracony, druga połowa przed nami. Jestem pewien, że w play-offach będziemy i jestem przekonany, że w końcu będziemy w pełnym składzie, złapiemy swój rytm i pokusimy się o parę niespodzianek.
- Teraz czeka was seria kilku spotkań z ligową czołówką. Ponownie liczycie na wygranie chociaż jednego meczu?
– Zobaczymy, jak to się poukłada. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy już limit pecha i to się zbilansuje. W poprzednim roku udało nam się wygrać kilka ważnych spotkań. Zakończyliśmy sezon na wyższym miejscu niż mógłby na to wskazywać budżet. W tym roku również jest taki cel.
- Macie teraz dwa tygodnie wolnego od rozgrywek. Po raz drugi ta przerwa jest w dobrym momencie, bo możecie podleczyć kontuzje…
– Na to liczymy. Zawsze, kiedy w planach mamy przerwę, to chcieliśmy w pierwszym tygodniu solidnie potrenować, a w drugim przygotowywać się już pod mecz. W tym sezonie jest tak, że pierwszy tydzień poświęcamy na leczenie. Jak się nic nie wydarzy, to jesteśmy na ostatniej prostej. Wszystkie dziewczyny powoli dochodzą do siebie. Cieszę się, że ta przerwa jest, bo możemy przećwiczyć kilka wariantów, które odkładaliśmy na później. Teraz Julia Adamowicz pojechała do Łodzi na zabiegi, które – mamy nadzieję – pomogą jej zapomnieć o przewlekłym bólu kostki, z którym boryka się od początku sezonu. Damy odpocząć też Dominice Poleszak, bo ma problemy z kolanem. Magda Szajtauer dostała już pozwolenie na trenowanie, ale po tak długiej przerwie ten tydzień poświęcimy na wprowadzenie jej do treningów.
- Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, to powiedział pan, że nie wyklucza zmian w składzie. Ktoś dołączy do drużyny albo ją opuści?
– To jest ciężka sytuacja, bo nie można przyjść i rozwiązać z kimś kontraktu. Druga rzecz, to nie ma sensu kogoś brać na siłę. Na rynku jest bardzo ciężko. Taką zawodniczkę, którą widzę w tym zespole, bardzo trudno jest znaleźć. Blokuje nas paszport, bo mamy dwie Amerykanki, więc to musiałaby być Europejka. Jeżeli będzie okazja do tego, żeby sensownie wzmocnić zespół, to będę się starał przekonać klub do takich posunięć. Na razie nie ma nic konkretnego.