Rozmowa z Damianem Jeszke, koszykarzem Pszczółki Start Lublin
W poniedziałek wróciliście do treningów. Stęsknił się pan za koszykówką?
- Przede wszystkim cieszę się, że wszystko możemy zacząć od nowa, chociaż zespół jest nowy tylko w niewielkiej części. Wrócili do nas Jimmy Taylor i Tweety Carter. Z nowych zawodników, to dołączyli do nas Sebastian Walda i Mateusz Kostrzewski. Ambicje mamy bardzo duże, ale myślę, że to będzie inny sezon niż ten, który rozegraliśmy rok czy dwa lata temu. Na nasz plus działa to, że jesteśmy zgrani, bo się bardzo dobrze znamy. Mam nadzieję, że unikniemy wahań formy, takich jak w poprzednich rozgrywkach. Wówczas graliśmy mocno w kratkę.
Czym dla profesjonalnego koszykarza jest okres przygotowawczy?
- Okres przygotowawczy to najcięższy moment w życiu koszykarza. Jest w nim obecnych dużo treningów biegowych, a także mocno skupia się na pracy nad detalami. Każdy z nas wie jednak, że trzeba teraz ciężko pracować, aby później grało nam się łatwiej. To jest dobry moment na poprawienie wszystkich słabości koszykarskich oraz zbudowanie wytrzymałości. To pozwoli zminimalizować ryzyko odniesienia kontuzji w trakcie rozgrywek.
Czy miał pan jakieś wątpliwości w związku z przedłużeniem umowy z Pszczółką Start Lublin?
- Nie. Miałem zwariowane wakacje, bo brałem ślub. W związku z tym moja głowa była zaaferowana nieco innymi wydarzeniami, niż koszykówka. Byłem jednak w stałym kontakcie z władzami klubu i wiedziałem, że pozostanę w Lublinie.
Dużo miał pan ofert?
- Trochę było, ale od początku mówiłem, że Lublin jest dla mnie ważny. Poprzedni sezon miałem nieudany, więc chciałem wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie całą tą sytuację. Chcę pokazać tu swoje umiejętności, bo czuję się w tym mieście znakomicie. Nowy sezon, to nowa historia i wierzę, że stworzymy świetnie rozumiejący się kolektyw.
Skąd przyszła najpoważniejsza oferta?
- Z Torunia. Ona była na równym poziomie. Chciałem podjąć racjonalną decyzję, dlatego zdecydowałem się na Lublin.
Jakie statystyki w nadchodzącym sezonie pana usatysfakcjonują?
- Nie stawiam sobie celów indywidualnych. Cyferki pozostaną tylko cyferkami, a na końcu zawsze liczy się wynik zespołu.