Pszczółka Start Lublin pokonała Asseco Arka Gdynia i umocniła się w czołówce tabeli. Niestety, ale ekipa Davida Dedka straciła Joshua Sharmę, który przenosi się do hiszpańskiego Montakit-Fuenlabrada.
Niedzielny mecz dla koszykarzy z Lublina był bardzo trudny, ponieważ „czerwono-czarni” nie zdążyli jeszcze wypocząć po męczącej podróży z Niżnego Nowogrodu. Trwała ona grubo ponad 20 godzin, a zawodnicy w domach zameldowali się dopiero w piątkowy poranek.
Mimo zmęczenia, koszykarze Pszczółki w pierwszych minutach niedzielnej rywalizacji wyglądali znacznie bardziej rześko niż ich rywale. Rozpoczęli od siedmiu punktów z rzędu i wydawało się, że jedyną niewiadomą będą rozmiary ich zwycięstwa. Lublinianie w premierowej odsłonie byli bardzo skuteczni. Nawet, jeżeli nie trafiali do kosza, to piłki zbierał Roman Szymański. Doświadczony center rozegrał bardzo dobry mecz – miał 9 zbiórek i 8 punktów.
Do tego trzeba dołożyć mnóstwo elementów, których nie widać w statystykach, jak dobrze stawiane zasłony w ofensywie, a także mądrze bronione pick and rolle w defensywie. A trzeba pamiętać, że jego rywalem w strefie podkoszowej był Adam Hrycaniuk. Zresztą grze centra reprezentacji Polski trzeba poświęcić kilka miłych słów. Oczywiście, nie wszystko mu wychodziło w tym spotkaniu, ale w jego postawie widać było wieloletnie doświadczenie.
Imponowały zwłaszcza jego zdolności komunikacyjne. Hrycaniuk był na parkiecie prawdziwym generałem, a jego podpowiedzi były zazwyczaj bardzo pomocne dla młodych gdynian. Ci, mimo to, mieli mnóstwo problemów z powstrzymaniem graczy obwodowych Pszczółki, dlatego Przemysław Frasunkiewicz zdecydował się w końcówce pierwszej kwarty na obronę strefową, co znacznie spowolniło mecz.
Ten sposób defensywy przyniósł jednak rezultat i po pierwszej połowie Pszczółka wygrywała tylko 35:32. Po zmianie stron jednak miejscowi wreszcie zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Duża w tym zasługa Mateusza Dziemby. Kapitan Pszczółki rozegrał najlepszy mecz w tym sezonie – zdobył 16 pkt i zebrał 11 piłek.
Przez dłuższy okres problemy ze skutecznością miał Yannick Franke. Nowy nabytek lubelskiej ekipy długo szukał swojego miejsca na parkiecie i przestrzelił kilka prostych rzutów. W czwartej kwarcie jednak odnalazł swój rytm i znowu był tym zawodnikiem, który poprowadził Pszczółkę do zwycięstwa we Włocławku nieco ponad tydzień temu. Niedzielnego meczu Holender nie będzie najlepiej wspominał, chociaż 14 pkt jest i tak dobrym wynikiem.
Asseco nie miało takiego potencjału ofensywnego, dlatego już pod koniec trzeciej kwarty musiało wywiesić białą flagę i pogodzić się z porażką. Ostatnia odsłona służyła już tylko kosmetyce wyniku, a Pszczółka zatrzymała się na zwycięstwie różnicą 15 pkt.
W ekipie „czerwono-czarnych” tylko trzy minuty na parkiecie spędził Joshua Sharma. Nie jest to wynik kontuzji, ale tego, że Amerykanin za kilka dni opuści Lublin. Mimo że działacze Pszczółki zabiegali o przedłużenie wygasającej z końcem roku umowy, Sharma wybrał inną opcję.
Nie ma się co dziwić, bo zgłosili się do niego przedstawiciele hiszpańskiego Montakit-Fuenlabrada. Jego nowa ekipa wprawdzie plasuje się w dolnej połowie ligi ACB, ale możliwość cotygodniowej rywalizacji z najlepszymi drużynami w Europie była dla Amerykanina bardzo kusząca.
Pszczółka Start Lublin – Asseco Arka Gdynia 76:61 (19:11, 16:21, 24:17, 17:12)
Pszczółka: Franke 14 (3x3), Łączyński 14 (2x3), Borowski 9 (1x3), Szymański 8, Laksa 8 (1x3) oraz Dziemba 16 (4x3), B. Pelczar 3 (1x3), Jeszke 2, Sharma 2, Dorsey-Walker 0.
Asseco: Dylewicz 17 (2x3), Kobel 14 (2x3), Wołoszyn 11 (2x3), Hrycaniuk 9, Pluta 3 (1x3) oraz Kołodziej 2, Kaszowski2 (1x3), Kowalczyk 2, Malczyk 0.
Sędziowali: Jankowski, Andrzejewski i Trybalski. Mecz bez udziału publiczności.