Kibice koszykówki wciąż żyją wtorkowym meczem TBV Startu z MKS Dąbrowa Górnicza. Podopieczni Davida Dedka wygrali po rzucie równo z syreną Nicka Covingtona. Czerwono-czarni nie powinni jednak zbyt długo cieszyć się tą wiktorią, bo już w sobotę czeka ich konfrontacja ze Stelmetem BC Zielona Góra, aktualnym mistrzem Polski
Wtorkowy wieczór na pewno na długo pozostanie w pamięci fanów. TBV Start prowadził już nawet 9 pkt, ale doprowadził do nerwowej końcówki. O wyniku zadecydowała ostatnia akcja, w której spudłował Doug Wiggins. Piłkę jednak zebrał Nick Covington, który trafił do kosza równo z syreną oznaczającą koniec czasu 24 sek. przeznaczonych na rozegranie akcji.
Sędziowie długo debatowali nad tym, czy Amerykanin zdobył kosza zgodnie z przepisami. Po analizie wideo uznali, że ta akcja była prawidłowa, co oznaczało zwycięstwo TBV Startu. Kibice w hali Globus znaleźli się w euforii, która również udzieliła się samym zawodnikom. Smutni byli tylko goście z Dąbrowy Górniczej, którzy nie zgadzają się z decyzją arbitrów.
– Sędzia Grzegorz Ziemblicki nie powinien zaliczyć punktów Covingtona. Takie jest nasze oficjalne stanowisko i bardzo chętnie wysłuchamy, co ma do powiedzenia Polska Liga Koszykówki. Nie przyjmujemy argumentacji, że błędy się zdarzają, zwłaszcza gdy powtórka zapewnia szansę na ich naprawienie. Uważamy, że to brak profesjonalizmu i brak umiejętności wykorzystania możliwości, jaką jest analiza wideo, która w tym wypadku nie pozostawia żadnych wątpliwości – można przeczytać na stronie MKS Dąbrowa Górnicza.
Czy arbitrzy rzeczywiście popełnili błąd? Ciężko rozstrzygnąć tę sytuację, bo nawet powtórki wideo nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Sędziowie postąpili zgodnie z duchem gry i zaliczyli punkty Covingtona. Z tej sytuacji można jednak wyciągnąć pewne wnioski. W rozgrywkach Polskiej Ligi Koszykówki należy zainstalować zegary mierzące czas 24 sek. z dokładnością co do 0,1 sek. Gdyby takie były w hali Globus, dzisiaj nie dyskutowalibyśmy o spornych punktach.
Lublinianie powinni jak najszybciej ostudzić emocje, bo już w sobotę czeka ich starcie w Zielonej Górze, gdzie zmierzą się z miejscowym Stelmetem BC. – To bardzo trudny teren. Nie jedziemy jednak tam na stracenie. Będziemy walczyć z całych sił i postaramy się sprawić niespodziankę – powiedział klubowej telewizji Michał Jankowski, obrońca TBV Startu.
Stelmet to aktualny lider PLK. Zielonogórzanie nie grają już w europejskich pucharach, dlatego całą uwagę poświęcają krajowym rozgrywkowym. Ich skład jest naszpikowany gwiazdami, a nawet reprezentanci Polski nie mają pewnego miejsca w pierwszej piątce. Lublinianie z pewnością powinni skupić się na zabezpieczeniu strefy podkoszowej, w której rządzą Czarnogórcy Vladimir Dragičević i Nemanja Djurišić. Nawet jeżeli uda się powstrzymać ten duet, to mecz mogą rozstrzygnąć zawodnicy obwodowi. Wśród nich również roi się od gwiazd. W składzie Stelmetu są przecież Przemysław Zamojski i Łukasz Koszarek, wielokrotni reprezentanci Polski. Sobotni mecz rozpocznie się o godz. 18.