ROZMOWA Z Pawłem Turkiewiczem, trenerem koszykarzy Wikany-Startu Lublin
- Na razie jeszcze jest za wcześnie na wszelkie oceny. Aktualnie przygotowuję się do zgrupowania reprezentacji Polski. Niedługo będziemy walczyć o awans do mistrzostw Europy i to w obecnej chwili jest równie ważne.
• Kiedy chciałby pan zamknąć kadrę Wikany-Startu?
- Chciałbym jak najszybciej skompletować polskich zawodników. Cały czas negocjujemy z wieloma koszykarzami i nikt nie siedzi z założonymi rękami. Ruch na rynku jest bardzo duży, a my nie chcemy oferować olbrzymich zarobków. Naszą siłą ma być wiarygodność. Nikomu nie zaproponujemy wirtualnych pieniędzy.
• Powiększenie ligi sprawiło jednak, że Polacy żądają znacznie większych kwot niż dotychczas...
- Rzeczywiście. Dla mnie to jest dziwne, ale taki mamy świat i musimy się z tym pogodzić. Wielu zawodników może się na tym oszukać. My spokojnie czekamy i nigdzie nie musimy się spieszyć. Staramy się podążać śladem Rosy Radom. Nie chcemy ich kopiować, ale jest to dla nas pewnego rodzaju wzór. Oczywiście, popełnimy błędy, ale chcemy ich zrobić jak najmniej.
• Co dalej z Marcelem Wilczkiem? Zostanie czy odejdzie?
- Ma ważny kontrakt, więc wciąż jest naszym zawodnikiem. Trzeba wiedzieć, co się podpisuje.
• Kto będzie odpowiedzialny za sprowadzanie do Lublina obcokrajowców?
- Kontraktowanie graczy z zagranicy jest pewnego rodzaju wróżeniem z fusów. Nigdy do końca nie jest się pewnym, czy dany zawodnik okaże się gwiazdą ligi czy niewypałem. Mamy swoje źródła i postaramy się popełnić jak najmniej błędów.
• Kto będzie pana asystentem? Mówiło się o Dominiku Derwiszu, ale on wciąż nie ma podpisanej nowej umowy...
- Widzę Dominika w sztabie szkoleniowym. To człowiek, który budował ten klub. O sprawy formalne trzeba jednak pytać prezesa klubu.