Kibice zgromadzeni we wtorek w hali Globus obejrzeli bardzo dziwny mecz. W trakcie całego spotkania obie drużyny przeżyły kilka poważnych kryzysów, z których jednak potrafiły się podnosić. Ostatecznie, z końcowego triumfu cieszyli się zawodnicy Rosy Radom.
Wojciech Kamiński, opiekun Rosy, szybko zareagował i nieco przemeblował skład. To przyniosło natychmiastowy rezultat i radomianie wskoczyli na właściwe tory. Znakomicie grał JohnTurek, który zdominował strefę podkoszową. Na przerwę przyjezdni schodzili prowadząc aż 51:29.
W tym momencie niewielu kibiców w hali Globus wierzyło jeszcze w możliwość odwrócenia losów spotkania.
W trzeciej kwarcie Rosa jednak kompletnie stanęła. Gospodarze zdobyli dwanaście punktów z rzędu i wrócili do gry. Dobrą passę kontynuowali w ostatniej odsłonie i w 34 min zbliżyli się do rywali na trzy punkty.
W końcówce jednak więcej zimnej krwi mieli jednak goście, którzy wygrali ostatecznie 81:67.
Wikana-Start Lublin – Rosa Radom 67:81 (19:28, 10:23, 22:9, 16:21)
Wikana: Allen 19 (2x3), B. Diduszko 18 (1x3), Wells 12 (1x3), Lewandowski 8, Ł. Diduszko 2 oraz Trojan 4 (1x3), Wojdyła 4, Śmigielski 0, Czujkowski 0, Hałas 0.
Rosa: Turek 17, Majewski 14 (4x3), Taylor 12 (1x3), Gibson 8 (2x3), Sokołowski 7 (1x3) oraz Adams 10, Mirković 7 (1x3), Szymkiewicz 4, Witka 2, Zalewski 0.
Widzów: 1800.