Prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżywali we wtorek kibice Wikany-Startu. Lublinianie przegrywali z Rosą Radom nawet 26 punktami, ale potrafili wrócić do gry. Niestety końcówka ponownie należała do gości, którzy wygrali 81:67
Przyjezdni poszli za ciosem w kolejnych 10 minutach i zdemolowała rywali. Do szatni drużyny schodziły przy wyniku 51:29 na korzyść ekipy z Radomia. W tym momencie wszyscy postawili już krzyżyk na „czerwono-czarnych” i nie wierzyli, że coś ciekawego wydarzy się w drugiej połowie. Tymczasem podopieczni trenera Pawła Turkiewicza zdobyli 12 punktów z rzędu i mecz rozpoczynał się praktycznie od nowa.
W czwartej odsłonie Wikana-Start była już bardzo blisko rywali. Po trójce Bryona Allena zrobiło się jedynie 60:63. Niestety wtedy sprawy w swoje ręce wziął Mike Taylor, który zdobył dziewięć z ostatnich 16 punktów swojej drużyny.
– Powalczyliśmy tylko przez 20 minut drugiej połowy. Chwała jednak chłopakom, że wróciliśmy do gry. Kiedy zbliżyliśmy się na trzy „oczka” zabrakło nam doświadczenia i znowu popełniliśmy te same błędy. Mogliśmy faulować rywali, źle przekazywaliśmy krycie, a do tego za łatwo radzili sobie pod koszem. Przeciwnik po przerwie rzucił tylko 30 punktów i na pewno napędziliśmy im stracha – przekonuje Paweł Turkiewicz, szkoleniowiec „czerwono-czarnych”.
Koszykarzy z Lublina pochwalił szkoleniowiec gości Wojciech Kamiński. – Gratuluję rywalom, bo wiele drużyn po takiej pierwszej połowie i początku trzeciej kwarty pewnie by się poddała. Gospodarze jednak walczyli i doszli nas na trzy punkty. Sami sprawiliśmy, że ten mecz do końca mógł się w różny sposób potoczyć. Lublin walczył i chciał, jednak w końcówce więcej umiejętności było po naszej stronie – ocenia trener Kamiński.
Ważnym ogniwem rywali był John Turek. Środkowy z USA spędził na parkiecie tylko 19 minut, ale w tym czasie zapisał na swoim koncie 17 „oczek” i dziewięć zbiórek. – Wiedzieliśmy, że przeciwnik postawi twarde warunki. Pokazał w trzeciej kwarcie, że dobrze prezentuje się przed własną publicznością. Zaliczyli udany pościg, ale my odpowiedzieliśmy w czwartej odsłonie – mówi Turek.
Już w sobotę „czerwono-czarni” rozegrają kolejne spotkanie ligowe. Tym razem w Starogardzie Gdańskim. Będzie to pojedynek dwóch najsłabszych zespołów w Tauron Basket Lidze. Popharma zajmuje obecnie ostatnią lokatę w tabeli, a Wikana-Start jest „oczko” wyżej. Oba zespoły do tej pory wygrały po pięć spotkań i 16 razy schodziły z parkietu pokonane.