(MACIEJ KACZANOWSKI)
Wydaje się, że kryzys w Starcie Lublin powoli mija. Podopieczni Dominika Derwisza od trzech spotkań nie przypominają przestraszonej drużyny z początku sezonu. W ostatniej kolejce udało im się pokonać nawet lidera pierwszej ligi – Sokoła Łańcut.
Lublinianie nad Bałtyk wyruszyli w piątek. –Jedziemy tam w bardzo dobrych nastrojach. Ostatnie spotkanie pokazało, że nie powinniśmy się nikogo obawiać.
Podchodzimy do rywala z szacunkiem, ale chcemy sprawić niespodziankę – mówił przed podróżą Paweł Kowalski, który w ostatnich tygodniach wyrósł na prawdziwego lidera zespołu.
W tym sezonie „Kowal” aż sześć meczów zakończył z dwucyfrowym dorobkiem punktowym na koncie.
Sobotnie spotkanie najprawdopodobniej rozstrzygnie się w strefie podkoszowej. W kadrze drużyny z Gdyni znajduje się ośmiu zawodników mierzących ponad dwa metry.
O takim bogactwie trener Dominik Derwisz może tylko pomarzyć. W ostatnich meczach grę pod koszem „czerwono-czarnym” trzymał Przemysław Łuszczewski, który jest drugim zbierającym ligi.
– Nie zapominajmy również o Sergiuszu Prażmo. On wreszcie odnalazł formę. Oby tylko uniknął niepotrzebnych fauli. To właśnie z tego powodu nie pograł zbyt długo z Sokołem – dodał Kowalski.
Start Lublin walczy również o przełamanie kompleksu spotkań wyjazdowych. W tym sezonie „czerwono-czarni” nie wygrali jeszcze w obcej hali.
– Mecz w Stargardzie Szczecińskim pokazał, że jesteśmy w stanie być skuteczni również na wyjazdach. Faktem jest jednak, że ciągle mamy problem z grą w ataku – przyznał Kowalski.