Koszykarze Startu Lublin powoli wracają na właściwe tory. "Czerwono-czarni” zaczęli grać z zaangażowaniem, co sprawia, że w hali MOSiR wreszcie można obejrzeć ciekawe widowisko. Najbliższy rywal lublinian, Znicz Pruszków, do tej pory wygrał na wyjeździe tylko jeden raz, a w ostatniej kolejce skompromitował się w Gdyni, gdzie uległ miejscowemu Startowi 56:107.
Naszą odpowiedzią na ten duet powinien być Przemysław Łuszczewski, który osiągnął bardzo dobrą formę. Szkoda tylko, że nie ma mu kto pomóc – tłumaczy Robert Żołnierowicz, prezes Startu S.A.
Dla obu ekip środowe spotkanie ma kolosalne znaczenie. Dwunasty w tabeli Start, jeżeli myśli o awansie do play-off, nie może stracić kontaktu z czołową ósemką. Z kolei Znicz w tej chwili zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce, a ewentualna porażka sprawiłaby, że koszykarze z Pruszkowa straciliby ten komfort.
Jednym z tych, których nie trzeba specjalnie motywować na ten mecz jest Michał Aleksandrowicz, wychowanek Znicza, który jednak już drugi sezon występuje w Lublinie. W ostatnim ligowym starciu pomiędzy obiema ekipami nie udało mu się utrzymać nerwów na wodzy i po starciu z Dominikiem Czubkiem wyleciał z parkietu.
– Mam nadzieję, że tym razem również nie zabraknie męskiej walki, choć chciałbym, aby odbywało się to w zakresie obowiązujących przepisów – dodał Żołnierowicz.
Władze Startu z utęsknieniem spoglądają w stronę Ratusza i liczą na jego hojność w przyszłorocznych dotacjach.
– Pod względem budżetu zdecydowanie odstajemy od reszty stawki. Mimo to chłopcy potrafią wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Liczymy, że w tym roku miasto wspomoże nas znacznie mocniej. Inni pierwszoligowcy mogą liczyć na dotacje od swoich samorządów grubo przekraczające pół miliona zł – tłumaczy Żołnierowicz.