Tuż przed zamknięciem okienka transferowego szczecińskim działaczom udało się zakontraktować Marka Miszczuka. Wychowanek AZS Lublin w poprzednim sezonie reprezentował barwy Polonii Przemyśl, ale od pół roku pozostawał bezrobotny.
Ekipa AZS Radex Szczecin jest jedyną drużyną, z którą lublinianie byli w tym sezonie w stanie wygrać na wyjeździe.
– Myślę, że to ich dodatkowo boli. Będą bardzo zdeterminowani, ale my we własnym domu nie zamierzamy przegrywać. Cała liga już wie, że w hali MOSiR jest trudno zwyciężyć. Naszym najważniejszym zadaniem na niedzielny wieczór jest wyeliminowanie przestojów w zdobywaniu punktów. Ciągle nie znaleźliśmy odpowiedzi, dlaczego one wciąż są obecne w naszej grze – mówi Michał Sikora, rozgrywający „czerwono-czarnych”.
Gospodarze powinni przystąpić do tego meczu w najmocniejszym składzie. W ostatnim czasie z grypą walczyli Łukasz Wilczek i Sebastian Szymański, ale obaj zgodnie twierdzą, że do niedzieli zdążą się wykurować.
Ze zdrowiem nie powinien mieć problemów również, leczący uraz ścięgna Achillesa, Tomasz Celej. Doświadczony skrzydłowy już trenuje z drużyną, choć jeszcze uskarża się na ból nogi.
Niedzielny mecz (początek o godz. 18) będzie miał kolosalne znaczenie w kontekście walki o awans do fazy play-off. Obie drużyny mają taki sam dorobek punktowy i sąsiadują w ligowej tabeli.
– Nasze zwycięstwo mocno ograniczy szanse akademików na wejście do play-off. Mamy podobne cele co rywale, a miejsc w play-off jest tylko osiem – podkreśla Łukasz Wilczek, rozgrywający Wikany-Startu.
– Liga nabiera tempa. Trzy dni po meczu ze Szczecinem, gramy u siebie z MOSiR Krosno. Jeżeli wygramy oba mecze, to będziemy mogli z optymizmem patrzeć w przyszłość – dodaje Sikora.