KS Góra Puławska to jedna z drużyn zagrożonych spadkiem
Osiem punktów KS Góra Puławska, cztery punkty Płomienia Trzydnik Duży i Perły Borzechów i wreszcie trzy „oczka” Unii Wilkołaz – to dorobek czterech ekip zamykających tabelę lubelskiej klasy okręgowej.
Ligę opuszczą co najmniej trzy zespoły, więc wiele wskazuje, że spadkowiczów należy szukać właśnie w tym gronie. Tę tezę potwierdza fakt, że dwunasty w tabeli Stok Zakrzówek ma na swoim koncie aż szesnaście punktów.
Najbardziej dramatycznie przedstawia się sytuacja w Trzydniku Dużym, gdzie już nawet sami działacze chyba pogodzili się z degradacją. Przypomnijmy, że Płomień do grona ekip występujących w lubelskiej klasie okręgowej dołączył w ostatniej chwili. W poprzednim sezonie zajął miejsce oznaczające degradację, ale uratował się dzięki wycofaniu się z rozgrywek KS Dąbrowica. – Nasz skład mocno się zmienił. Wraz z momentem spadku do A klasy wielu graczy od nas odeszło. Od początku mówiłem, że porywamy się z motyką na słońce. Jak się okazało, miałem rację – mówi Grzegorz Lenart, opiekun Płomienia. W wyniku zmian kadrowych zespół z Trzydnika Dużego jest jedną z najmłodszych ekip w lidze. – Mamy w składzie sześciu szesnastolatków. W niektórych spotkaniach w polu występuje Kamil Ryćko, nasz rezerwowy bramkarz – przyznaje Lenart. Wobec takich kłopotów nie dziwi fakt, że defensywa Płomienia jest najgorszą w lidze – w dwunastu spotkaniach pozwoliła się zaskoczyć aż 71 razy. – Wiosną na pewno postawimy na młodzież. Być może uda się nam pozyskać kilku zawodników z okolic Stalowej Woli. Wiele będzie zależało od liczby ekip spadających z „okręgówki”. Jeżeli będą to trzy drużyny, to mamy jeszcze szanse na utrzymanie. Przy większej liczbie spadkowiczów w zachowanie ligowego bytu już trudno wierzyć. Strata do Stoku Zakrzówek i Piaskovii Piaski jest już zbyt duża – mówi Lenart.
Fatalnie wygląda również sytuacja w Wilkołazie. Miejscowa Unia w tym sezonie jeszcze nie wygrała i nie zanosi się na to, żeby ten stan zmienił się w tym roku. Wszystko przez olbrzymie kłopoty kadrowe. W ostatnim meczu z Ruchem Ryki Włodzimierz Bartoś miał do dyspozycji zaledwie dwunastu piłkarzy. W efekcie w pierwszej jedenastce pojawiło się ... dwóch bramkarzy. W 46 min na boisko dodatkowo wszedł Przemysław Wezgraj, który w tym sezonie występował przede wszystkim w lidze juniorów młodszych. – Trzeba powoli oswajać się z myślą o A klasie. Rzeczywistość okazała się brutalna. Zespół, który przejąłem w lecie był kompletnie rozbity. W Wilkołazie wierzą, że w zimie do drużyny wróci kilku zawodników. Może się jednak okazać, że odrobienie strat z jesieni będzie wiosną niemożliwie – przyznaje Bartoś.