Doświadczona załoga Orlen Teamu Adam Małysz i Rafał Marton miała ogromnego pecha na II etapie Dakaru. Na 35 kilometrów przed metą długiego, 518-kilometrowego odcinka specjalnego, ich buggy SMG spłonęło. Lublinianin Kuba Piątek mimo wywrotki jedzie dalej.
- Około 35 km do mety odcinka doszło do gwałtownej eksplozji w komorze silnika, czego skutkiem był pożar samochodu. Niestety nie udało się go ugasić i auto kompletnie spłonęło. Jesteśmy bardzo rozczarowani i żałujemy, że tak się zakończyła nasza przygoda z tegorocznym Dakarem - powiedział Adam Małysz.
Motocykliści również byli wykończeni po przejechaniu przeszło pół tysiąca kilometrów odcinka specjalnego. - Miałem problemy techniczne, ale szybko sobie z nimi poradziłem. Zaliczyłem też wywrotkę, tracąc dźwignię od sprzęgła, więc resztę odcinka jechałem bez sprzęgła. Końcówka była bardzo ciężka, w wielkim kurzu, piachu. Każdy zawodnik był wykończony, niektórzy mówili, że to był najtrudniejszy odcinek, jaki kiedykolwiek musieli pokonać na Dakarze. Mam nadzieję, że trudniej już nie będzie, choć to jest Dakar i wszystko jest możliwe - mówi Kuba Piątek, który na metę dojechał na miejscu 46, w "generalce" zajmując 44 pozycję.
Kolejny odcinek z San Juan do Chilecito będzie prowadził przez górzyste tereny i kaniony z dużą liczbą drobnych kamieni. Motocykle będą miały do pokonania 657 km (w tym 220 km OS-u), zaś samochody - 542 km (w tym 284 km OS-u).