ROZMOWA z Mariuszem Rzedzickim ze Speed-ball Lublin
- W żołnierskich słowach – czym jest speed-ball?
Grą z rakietkami i z piłką przymocowaną do statywu za pomocą żyłki. Odbijamy tę piłkę dookoła statywu na zasadzie rotacji.
- Wydaje się to aż nazbyt proste i czasami musi śmiesznie wyglądać…
W dużym uproszczeniu, tak to faktycznie może wyglądać. W speed-ballu mamy cztery różne konkurencje. Jedną z nich jest właśnie taka typowo zręcznościowa i może się wydawać, że to jest tylko machanie rakietką. Jest to jednak naprawdę trudna i wymagająca konkurencja. Polega ona na tym, że w ciągu czterech minut i w czterech różnych pozycjach (forehand i backhand lewą oraz prawą ręką – dop. aut.) odbijamy piłkę jak najwięcej razy.
- W nawiązaniu do Mistrzostw Świata we Francji, na których był pan razem z reprezentacją Polski pod koniec października, jak to jest uderzyć taką piłeczkę 505 razy w ciągu czterech minut?
Fajnie jest być pierwszą osobą w Polsce, której się to udało. Jakiś niedosyt pozostaje, bo z perspektywy tego turnieju i tego, co oglądałem później mogło być trochę lepiej.
- Jak by pan ocenił występ całej reprezentacji Polski na tych Mistrzostwach Świata?
Myślę, że możemy go spokojnie zaliczyć do udanych. Przywieźliśmy łącznie trzy brązowe medale. W tamtym roku w Kuwejcie zdobyliśmy dwa. Niedosyt pozostaje, bo poza tym zajęliśmy chyba wszystkie czwarte miejsca, które się dało zająć.
Zbliżamy się coraz bardziej do światowej czołówki, nawiązujemy już z nią realną walkę. Z jednej strony czwarte miejsce to super osiągnięcie. Z drugiej, patrząc na to, jak niewiele brakowało dziewczynom w grze singlowej i deblowej, panom czy też nam w konkurencji solo-relay, gdzie przegraliśmy z Francuzami o 8 odbić… Gdybyśmy to podzielili na czterech zawodników, to by wyszło, że każdy z nas przegrał tylko o jedną sekundę.
- Ludzie wiedzą, czym jest speed-ball?
W Polsce powstaje coraz więcej miejsc, gdzie oprócz zabawy i rekreacji, bo do tego speed-ball też służy, zaczynają się profesjonalne treningi. Z każdym miesiącem przybywa dzieci, młodzieży i dorosłych. Fajnym przykładem są ostatnie, pierwsze Mistrzostwa Polski Seniorów, gdzie rywalizacja zawodników 55+ też była na dosyć wysokim poziomie.
- Jak wiele osób przychodzi na treningi w Lublinie?
W tym momencie regularnie trenuje 15 osób. Coraz więcej ludzi pyta się o ten sport.
- Jego dużym plusem jest to, że można go uprawiać przez cały rok.
Zgadza się. Nie potrzebujemy specyficznych warunków. Wystarczy odrobina miejsca, żeby nie kapało nam na głowy. Jeżeli jest ciepło, to trenujemy na dworze od wiosny do jesieni.
- Czy jako nauczyciel wychowania fizycznego gra pan ze swoimi uczniami w speed-ball?
Jak najbardziej. Moje uczennice też grają w speed-ball. Nawet często mnie pytają, czy pogramy w to na lekcjach. Póki co, nie ma tego jeszcze w podstawie programowej, ale jako zajęcia dodatkowe sprawdza się świetnie.
- Czy jest to dobry sport dla rozwoju młodzieży?
Jak najbardziej. W grze w speed-ball musimy używać obu rąk. Większość ludzi ma sprawniejszą tylko jedną rękę. Tutaj wymusza się używanie też tej słabszej ręki. Niwelujemy te deficyty, które mamy od dziecka. Ja sam dowiedziałem się trzy lata temu, że mam lewą rękę nie tylko po to, żeby sobie była, ale że muszę jeszcze wziąć w nią rakietkę i postarać się odbić piłkę.