Dla zawodnika pochodzącego z miejscowości Barki pod Łęczną to był bardzo ważny występ. Popularny „Lord” ostatnio nie miał zbyt dobrej serii, a dobiła go wyraźna porażka w lutym 2020 r. z Jimmym Crute. Australijczyk pozwolił spędzić zawodnikowi z województwa lubelskiego w oktagonie zaledwie nieco ponad trzy minuty.
– Ostatnie miesiące dużo mnie nauczyły. Nie potrafię przegrywać, dlatego zamknąłem się na macie i trenowałem nad tym, co ostatnio zawodziło. Były to główne zapasy i parter. Chcę bić się z najlepszymi i osiągać jak najwyższe cele. Bakuskas to bardzo dobry zawodnik, który zresztą wygrał swój debiut w UFC. Litwin dobrze czuje się w stójce, więc musze na niego uważać – powiedział portalowi InTheCage.pl przed występem w Las Vegas Michał Oleksiejczuk.
Na szczęście parter w nocy z soboty na niedzielę Polakowi nie był zbyt mocno potrzebny, bo walka z Litwinem toczyła się głównie w stójce. W pierwszej rundzie wymianę ciosów zaczął Bakauskas. Oleksiejczuk jednak starał się przejmować inicjatywę i napierał na rywala. Ten jednak dobrze pracował na nogach i unikał ciosów „Lorda”. W efekcie zamiast klasycznego MMA, kibice oglądali potyczkę rodem z kickboxingu.
W drugiej rundzie było zresztą podobnie, a Oleksiejczuk coraz częściej trafiał swojego przeciwnika celnymi ciosami. Widać było, że jest gotowy na walkę w pełnym dystansie czasowym i chce zaznaczyć swoją aktywność. Pod koniec tej rundy próbował nawet obalić Litwina, chociaż ten dość szybko wyswobodził się z klinczu.
Początek ostatniej rundy stał pod kątem bokserskich wymian. Później Polak dwa razy próbował obalić Bakauskasa, ale za każdym razem doświadczony Litwin skutecznie odpierał te ataki. Raz mocno się zachwiał, kiedy Oleksiejczuk posłał mu potężny cios na wątrobę. Ostatecznie jednak, żaden z zawodników nie zdołał zakończyć pojedynku przed czasem, a o jego wyniku mieli zadecydować sędziowie. Ci nie byli jednomyślni – dwóch z trzech wskazało jednak na nieznaczne zwycięstwo reprezentanta województwa lubelskiego, który został ogłoszony zwycięzcą walki.