Gorszego startu ligi nie można było sobie wyobrazić. W środę Motor przegrał trzeci mecz i na swoim koncie nie ma jeszcze ani jednego punktu.
Zgodnie z przypuszczeniami, po dwóch wpadkach na inaugurację, Ryszard Kuźma dokonał roszad w składzie. Na bokach obrony w wyjściowej jedenastce znaleźli się Damian Falisiewicz i Łukasz Misztal, a na środku defensywy Dawid Ptaszyński. Do drugiej linii został natomiast przesunięty Przemysław Żmuda.
Po początkowym badaniu sił pierwsi zaatakowali gospodarze, ale najpierw Piotr Adamaczyk niepotrzebnie podawał, a w dwie minuty potem Jaromir Wieprzeć kopnął z dystansu nad bramką. Odpowiedzią gości był strzał Żmudy i interwencja Tomasza Wietechy, po której Janusz Iwanicki skierował piłkę do siatki. Gol jednak nie został uznany, gdyż arbiter stwierdził, że były gracz Stali znajdował się na pozycji spalonej.
W 23 min nie było już wątpliwości. Po rzucie rożnym błąd popełnił Przemysław Mierzwa, a Abel Salami tylko czyhał na taki prezent. Na szczęście w 32 min był ponownie remis, kiedy Rafał Król z linii szesnastki popisał się celnym uderzeniem przy słupku. To wyraźnie uskrzydliło przyjezdnych, jednak pierwsza część, ciekawa w wykonaniu obu zespołów, zakończyła się wynikiem 1:1.
W drugiej części pod obiema bramki działo się wiele ciekawego, ale ostatnie słowo należało do graczy ze Stalowej Woli. Dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu, po akcji lewą stroną Krzysztofa Treli, Walat z bliska rozstrzygnął losy meczu.