ROZMOWA Z Oskarem Boberem, żużlowcem Speed Car Motoru Lublin
- Tuż przed inauguracją sezonu spotkał pana spory pech. Bus, którym jeździ pan na zawody spłonął. Co dokładnie się stało?
– Trudno powiedzieć. Bus stał przed moim domem i nagle zaczął się palić. Nie wiem, czy były to problemy z elektryką, czy jakaś inna usterka. Na szczęście był rozładowany. Spaliły się pojedyncze części, ale motocykle i reszta sprzętu ocalały.
- Z pomocą ruszyli kibice, którzy w internecie rozpoczęli zbiórkę na zakup nowego busa...
– Bardzo dziękuję im, że chcą dołożyć swoją cegiełkę, żeby mi pomóc. W takiej sytuacji ciężko jest szukać pozytywów, ale nie załamuję się, bo wiem, że ludzie mają większe problemy niż tylko spalony samochód. Staram się jakoś wybrnąć z tego problemu. Pomoc zadeklarowało mi sporo osób, auto na wyjazd na dwa ostatnie sparingi pożyczył mi mój sponsor. Mogę liczyć także na rodzinę. Wszystkim jestem bardzo wdzięczny.
- We wspomnianych sparingach przegraliście na wyjazdach z forBET Włókniarzem Częstochowa i OK Kolejarzem Opole, a pan zdobywał odpowiednio trzy i dziesięć punktów. Jak ocenia pan te wyniki? Ten nieszczęśliwy wypadek miał na nie jakiś wpływ?
– Spowodował pewne problemy natury logistycznej i dyskomfort związany ze zorganizowaniem wyjazdu, ale jak wyjeżdżam na tor, to o tym zapominam. Jeżeli chodzi o moje występy, to nie jestem za bardzo zadowolony. W Częstochowie korzystałem z nowego silnika, którego jeszcze nie do końca rozumiałem. W Opolu wprowadziłem pewne korekty i poszło mi lepiej. Ale tak naprawdę nie ma się co podpalać. Chodziło przede wszystkim o to, żeby się pościgać. W meczu z Włókniarzem mieliśmy okazję do pierwszych w tym roku startów spod taśmy. Dzięki spotkaniu z Kolejarzem udało się utrzymać ciągłość jazdy.
- To, czego wam brakuje, to jazda na swoim torze. Dopiero dziś czeka was pierwszy trening przy Al. Zygmuntowskich...
– Do tej pory musieliśmy tułać się po Polsce. Dobrze, że pogoda w Lublinie w końcu się poprawiła, bo patrząc za okno, odechciewało się wszystkiego. Z tego, co wiem, niedzielny mecz jest niezagrożony. Chcemy potrenować u siebie i będziemy jechać.
- Sezon zaczniecie z wysokiego C, podejmując na swoim torze Orła Łódź, który jest postrzegany jako główny kandydat do awansu...
– Łodzianie zbudowali silną drużynę, ale my też jesteśmy mocni. Nie patrzymy na to w ten sposób. Teraz przyjeżdża do nas Orzeł, a potem inne drużyny. Z każdym rywalem trzeba jechać na sto procent możliwości i nie odpuszczać. Przygotujemy się do tego meczu najlepiej, jak będziemy w stanie. A dla kibiców to dobrze, że na inaugurację będą mogli zobaczyć ciekawe widowisko.
- Fani byli dla was solidnym wsparciem w ubiegłym sezonie. Liczycie na to, że w tym roku będzie podobnie?
– Przede wszystkim kibice tworzyli świetną atmosferę i mam nadzieję, że w tym sezonie będzie co najmniej tak samo. Frekwencja na naszych meczach była fantastyczna. Po awansie do pierwszej ligi powinno być jeszcze lepiej.