Rozmowa z Arkadiuszem Milikiem, napastnikiem reprezentacji Polski i Ajaxu Amsterdam.
– W jakimś stopniu powód do radości, ale trochę też niedosyt. Ostatnie piętnaście minut, gdy stworzyliśmy sobie kilka świetnych okazji i mogliśmy zapewnić zwycięstwo sprawiło, że teraz możemy myśleć o tym meczu w kategoriach niedosytu, ale sądzę, że ten punkt powinniśmy szanować.
• We wtorek strzeliłeś pięknego gola na wagę remisu. Po podaniu od Artura Jędrzejczyka miałeś czas, żeby zastanowić się, gdzie jest bramkarz czy zamknąłeś oczy i huknąłeś z całej siły?
– Wiedziałem od początku gdzie strzelić, bo często mamy takie uderzenia na treningach.
• Dennis Bergkamp, z którym pracujesz w Ajaxie, nauczył cię tego?
– Nie chodzi tylko o Dennisa Bergkampa, bo takie uderzenia miałem też w Górniku, także zdążyło mi to wejść w krew. Wiedziałem od początku gdzie chcę strzelić, jak powinienem to zrobić i udało się trafić idealnie.
• Miałeś okazję, żeby zdobyć jeszcze jedną lub dwie bramki. Najlepsza sytuacja to był chyba ten strzał głową z piątego metra.
– Takie sytuacyjne uderzenie, chciałem przenieść gdzieś na długi słupek tę piłkę, nie wpadła. Szkoda, bo wtedy mielibyśmy więcej czasu, żeby gonić wynik i kto, być może udałoby się wygrać.
– Na papierze to faktycznie jest 4-4-2, ale na boisku to wygląda całkiem inaczej. Nie powiem, że każdy biega gdzie chce, ale to wszystko się rotuje. Raz Robert (Lewandowski – red.) schodzi na skrzydło, raz ja, szukamy miejsca gdzieś w środku, wymieniamy się. Tak to ma wyglądać.
• Ostatni kwadrans, po wejściu Sebastiana Mili, grałeś właściwie jako lewy pomocnik. To pozycja na której także możesz grać w reprezentacji?
– Jestem szczęśliwy, że nie zszedłem z boiska, że zostałem do końca. Byłem gotowy od początku, że wszystko może się zdarzyć. Dobrze znam trenera Nawałkę, współpracowaliśmy razem w Górniku, teraz w reprezentacji i wiem, że na wszystko trzeba być z nim gotowym. Z każdym meczem coraz lepiej czuję się na pozycji cofniętego napastnika czy na skrzydle, ale moje miejsce jest na szpicy, tam czuję się najlepiej. W kadrze mogę grać jednak wszędzie.
• To przełomowy moment w twoim piłkarskim życiu?
– Nie wiem, czy przełomowy, ale na pewno bardzo przyjemny. Oczywiście, były mecze w młodzieżówce, gdzie strzelałem nawet sześć goli, ale wiadomo, to są juniorzy, tymi występami nie ma co się kierować. Po tych dwóch bramkach jestem na pewno bardzo szczęśliwy i optymistycznie patrzę w przyszłość.
• Jak czujesz się z tym, że strzelasz takie ważne gole w wieku 20 lat?
– Nie pewno nie czuję żadnej presji, ona nie ciąży na mnie. To bardziej inni zawodnicy mogą mieć z tym kłopoty, bo to na nich głównie spoczywa odpowiedzialność. Ja wychodzę na boisko, cieszę się, że dostaję szansę, cieszę się, że gram i mam nadzieję, że tych występów będzie jak najwięcej.
• Teraz część tej odpowiedzialności za strzelanie goli przejmiesz pewnie również ty.
– Nie, niczego od Roberta nie przejmowałem (śmiech). Granie bez presji, jak obecnie, bardzo mi pasuje. To Robert jest najlepszym napastnikiem w naszej drużynie. Na pewno jego obecność ułatwia mi grę. W polu karnym często na nim skupia się uwaga obrońców rywali, a ja mam wówczas trochę wolnego miejsca. To stwarza mi dogodne sytuacje. Dobrze mi się gra obok Roberta.