Malutki Trynidad i Tobago, liczący zaledwie 1,3 mln mieszkańców, miał jeszcze nadzieję na wejście do fazy pucharowej. Jednak by tak się stało zespół holenderskiego szkoleniowca Leo Beenhakker musiał zwyciężyć Paragwaj.
Paragwaj – Trynidad i Tobago 2:0 (1:0)
Paragwaj: Bobadilla – Caniza (89 Da Silva), Caceres (77 Manzur), Gamarra, Nunez – Acuna, Barreto, Paredes, Dos Santos – Santa Cruz, Valdez (66 Cuevas).
Trynidad i Tobago: Jack – Lawrence, Sancho, John – Edwards, Whitley (67 Latapy), Birchall, Theobald, Yorke – Stern John (32 Jones), Glen (41 Wise).
Żółte kartki: Carlos Humberto Paredes, Julio Dos Santos (P) – Sancho Brent, Aurtis Whitley. (T). Sędziował: Roberto Rosetti (Włochy). Widzów: 46 000.
I to właśnie strzelanie goli było największą bolączką tej drużyny, podobnie jak Paragwaju. Po dwóch kolejkach oba zespoły nie miały po stronie zysków ani jednego trafienia! Wczoraj zdobyły zgodnie po bramce, tyle że Trynidadu i Tobago była... samobójczą. W 25 minucie Paragwajczycy wykonywali rzut wolny, a Sancho Brent niefortunnie główkował do własnej siatki. Losy meczu rozstrzygnął rezerwowy Nelson Cuevans, który po wymianie piłki z Roque Santa Cruzem wykorzystał sytuację sam na sam z golkiperem.